
Wikipedia
Realizując zadanie inwigilacji środowiska BTSK, TW „Dąb” 22 lutego 1983 r. złożył kolejny meldunek, drugi w tym miesiącu. Relacjonował w nim burzliwy przebieg plenum zarządu głównego organizacji, które odbyło się dwa dni wcześniej. Agent do żadnych struktur Towarzystwa nie należał, ale na obrady tego gremium z łatwością mógł przedostać się niezauważenie, ponieważ liczyło ono kilkadziesiąt osób i nikt z nich pełnego składu przecież nie znał. Był tam jednak obecny tylko około dwudziestu minut. Kapitan Wasilewski zanotował:
Naradę opuścił z powodu, jak określił, „chamskiego zachowania zabierających głos w dyskusji”. Jak zaznaczył, sam na tematy mniejszości białoruskiej jest szczególnie wyczulony. Stąd gdzie narada Plenum ZG wygląda jak dyskusja w karczmie bądź „Targowica”, nie może być jej uczestnikiem.
Zatem atmosfera na tym zebraniu musiała być bardzo gorąca. W szeregach BTSK narastało bowiem niezadowolenie z marazmu, jaki zapanował w organizacji. Następowały dalsze niekorzystne zmiany dla kultury białoruskiej. Praktycznie zamarł amatorski ruch teatralny, stale malała liczba folklorystycznych zespołów ludowych. Do opieki nad jeszcze działającymi z powodu cięć finansowych w budżecie MSW zaczęło brakować instruktorów i choreografów
Podczas plenum poddano krytyce kierownictwo i pracowników etatowych, zarzucając im niemoc i pasywność w obliczu gasnącej tożsamości mniejszości białoruskiej oraz blokowanie nowych inicjatyw i pomysłów na rzecz odrodzenia skostniałego Towarzystwa, zamykanie się na młode pokolenie, w szczególności na pełnych zapału i energii studentów.
„Dąb” donosił, iż osoby wypowiadające podczas plenum takie opinie w jego przekonaniu uprzednio były instruowane przez S. Janowicza i A. Odzijewicza. Poinformował też o nowym, dotąd mało znanym działaczu z Warszawy, jaki pojawił się na naradzie przy Warszawskiej 11 w Białymstoku, głosząc radykalne poglądy o potrzebie reprezentacji Białorusinów na wszystkich szczeblach władzy. Agent był tym wręcz oburzony:
Jego zachowanie zupełnie nie pasowało do wyższego wykształcenia z doktoratem. Trudno było uwierzyć, że ten człowiek wychował się i wykształcił w Polsce – za darmo. Jego koncepcje działalności BTSK mogą się równać powstaniu nowej partii politycznej. (…) Całe szczęście, że jeszcze tego nie mówi publicznie. Boi się, jak twierdził, „Ubeków”.
„Dąb” sygnalizował, że zbliżający się okres poprzedzający kampanię sprawozdawczo-wyborczą przed przyszłorocznym zjazdem organizacji jak i same wybory nowych władz BTSK będą burzliwe. Opozycja i studenci będą dążyć do całkowitego odnowienia kierownictwa ZG BTSK i kół terenowych, ich program działania będzie „bojowy”.
TW wyraził niezadowolenie z powodu odmowy rejestracji Stowarzyszenia Opieki nad Zabytkami i Rozwojem Białoruskiej Kultury Materialnej. Podkreślił, że taka organizacja nie jest partią polityczną, a w swoich celach ma ważne zadania. Stąd też władze za lojalność Białorusinów powinny wyrazić zgodę na jego działalność. Wyrażając taką opinię, zwrócił się o poparcie dla niej osobiście przez swego oficera prowadzącego. Sądzi, że od naszej służby dużo zależy – napisał w raporcie kpt. Wasilewski.
27 kwietnia agent zdał mu obszerną relację o nastrojach w środowisku białoruskim przed zbliżającymi się obchodami święta 1 Maja w związku z nawoływaniem do ich bojkotu przez podziemie „Solidarności”. Na ten temat rozmawiał on w redakcji „Niwy” i w siedzibie BTSK.
Redaktor Mikołaj Hajduk miał powiedzieć, że podziemie ma realne szanse zorganizowania bojkotu pochodu. Tym bardziej, że sytuacja gospodarcza kraju nadal jest trudna. Stopa życiowa przeciętnego obywatela wciąż się obniża.
Natomiast Michał Szachowicz i Ada Czeczuga byli zgodni, że w Białymstoku święto 1-szo Majowe będzie spokojne, gorzej może być na Wybrzeżu i Śląsku.
Sekretarz ZG BTSK Konstanty Mojsienia w tym czasie uczestniczył w zebraniach kół terenowych i zachęcał do masowego udziału w pochodach i poparcia inicjatyw podejmowanych przez PZPR.
Mimo to już 8 czerwca „Dąb” w swym donosie Mojsienię przedstawił w wyjątkowo niekorzystnym świetle. Stwierdził, że sytuacja w środowisku białoruskim, w szczególności w ZG BTSK, uległa dalszemu pogorszeniu i to z winy sekretarza K. Mojsieni. Brak z jego strony predyspozycji do pełnienia tego rodzaju funkcji. Szczególnie charakteryzuje go indolencja, brak wyczucia politycznego i zrozumienia sytuacji, w jakiej znajdują się mniejszości narodowe w Polsce. Jest on bardzo naiwny, bez cech dyplomacji. Ponosi on winę za skłócenie działaczy ZG BTSK i narastający konflikt pomiędzy „starym pokoleniem” i młodym maksymalnie pogłębił. Chce on przypodobać się jednym i drugim.
Nie uszło też uwadze agenta pojawienie się akurat wśród społeczności białoruskiej na Białostocczyźnie nowego zjawiska, jakim stał się ruch ukraiński. Stało się tak, ponieważ grupka działaczy z białoruskiego środowiska studenckiego i BTSK doszła do wniosku, że dominujące na południe od Narwi gwary poleskie, określane obecnie mianem języka podlaskiego, należą do kategorii języka ukraińskiego. To nowe zjawisko znalazło odbicie w donosie agenta z 22 sierpnia. Relacjonował on, że w lipcu studenci bądź absolwenci Filii UW w Białymstoku pochodzenia białoruskiego spotkali się na ogniskach z młodzieżą z Ukrainy. Było to na terenie wsi Milejczyce, Wólka Nurzecka, Trześcianka i Zaleszany koło Kleszczel. Spotkania organizowano przy wspólnych ogniskach i wspólnym repertuarze artystycznym. Z wyjaśnień tw. wynika, że młodzi Białorusini z racji zamieszkania na południu naszego województwa poczuli się Ukraińcami. Twierdzą, że ziem ukraińskich w Polsce jest więcej jak białoruskiej. (…) Inspiratorem tego rodzaju działań ma być pracownik Filii UW w B-stoku Anatol Odzijewicz. (…) We wspomnianą działalność zaangażowany jest Traczuk Jerzy, redaktor tygodnika „Niwa”, który czuje się Ukraińcem.
Dla SB taka informacja z pewnością była alarmująca. W mniemaniu organów oznaczała bowiem realną groźbę pojawienia się w regionie innego nacjonalizmu, tym razem ukraińskiego. Jednak zdecydowanych przeciwdziałań tak jak przeciwko „nacjonalistom” białoruskim (vide Sokrat Janowicz) nie podjęto. Czynności operacyjne ograniczono w zasadzie jedynie do wezwania na komendę Odzijewicza i przeprowadzenia z nim rozmowy „profilaktycznej”. Oczywiście rodzący się ruch ukraiński na Białostocczyźnie służby uważnie obserwowały. Znamienne jednak, że spotkał się on z życzliwością ze strony ówczesnych władz. Nic w tym dziwnego, bowiem organom było to na rękę, gdyż odłączenie się od środowiska białoruskiego grupy skupionej wokół Odzijewicza oznaczało osłabienie jego potencjału organizacyjnego. Problem z „wichrzycielami” w BTSK po części rozwiązał się niejako sam.
„Dąb” współpracował z SB już piętnaście lat. 3 listopada 1983 r. poinformował kpt. Wasilewskiego, że z końcem roku przechodzi na emeryturę. Uprzedził, że w związku z tym będzie miał ograniczone możliwości i kontakty. Ponadto powiedział, że nie chce wykonywać zadań dotyczących mniejszości białoruskiej. Twierdzi, że jest Białorusinem i źle się z tym czuje – napisał Wasilewski w swojej notatce ze spotkania.
Kolejna notatka zachowana w teczce pracy agenta została sporządzona dopiero po roku. Wynika z niej, że „Dąb” po przejściu na emeryturę na pół etatu nadal pracował na dawnym stanowisku w Wojewódzkim Biurze Projektów Wodno-Melioracyjnych w Białymstoku. Jego nowym oficerem prowadzącym został kpt. Piotr Sakowski, urodzony w Litwinowiczach w gminie Nurzec-Stacja.
Choć w teczce tej brakuje donosów prawie z całego 1984 r., to wiedzy na temat inwigilacji środowiska BTSK w tym okresie dostarczają inne zachowane w IPN materiały. Są to dokumenty sprawy operacyjnego sprawdzenia kryptonim „Sabat” (sygn. akt IPN Bi 012/542). Była ona prowadzona od 16 marca do 16 listopada 1984 r. i dotyczyła „napięcia w Zarządzie Głównym Białoruskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego w związku ze zbliżającym się X Zjazdem oraz wyborami władz”.
SB o nastrojach niezadowolenia w szeregach BTSK wielokrotnie informował TW „Dąb”. Sprawę „Sabat” wszczęto jednak dopiero po donosie KO. Skrót ten oznacza kontakt operacyjny. Według słownika pojęć stosowanych przez organa bezpieczeństwa PRL tak określano osobę (osobowe źródło), udzielającą potajemnie informacji „wyrażającą chęć i mającą możliwości informowania SB o dostrzeganych wrogich i szkodliwych społecznie faktach i zjawiskach”.
W tym przypadku podstawą wszczęcia sprawy był meldunek operacyjny, sporządzony przez inspektora Wydziału III KW MO w Białymstoku Piotra Sakowskiego, wówczas jeszcze w stopniu porucznika. Napisano w nim:
Z uzyskanych informacji od osobowych źródeł informacji wynika, że w związku z prowadzoną kampanią przedwyborczą do władz Zarządu Głównego BTSK wśród działaczy społecznych powstało niezadowolenie na tle braku postępów w przygotowaniach organizacyjnych do X Zjazdu BTSK. Wynika ono z niejednomyślności i niejednolitości działania ścisłego kierownictwa Zarządu Głównego, co w konsekwencji może doprowadzić, że Zjazd nie odbędzie się w planowanym terminie.
Data X Zjazdu BTSK ustalona była na 6 maja. Tymczasem 18 marca w Hajnówce na posiedzeniu prezydium Zarządu Głównego, które miało się zająć analizą materiałów sprawozdawczo-programowych, okazało się, że do tej pory nie zostały one przygotowane. A był to już trzeci wyznaczony na to termin.
Główną przyczyną takiego stanu rzeczy było to, że od pół roku, odkąd zmarł przewodniczący Mikołaj Samocik, organizacja nie miała swego szefa. Obowiązki organizacyjne przejął sekretarz Mojsienia, ale najwyraźniej nie ze wszystkim sobie radził. Tym bardziej, że nie miał oparcia ze strony współpracowników. Nieetatowy zastępca przewodniczącego Jan Zieniuk zamiast wspierać, przy każdej okazji otwarcie go krytykował. Jak donosił TW „Dąb”, obaj byli ze sobą mocno skonfliktowani. Mojsienia w pewnym momencie nawet poczynił kroki, aby odwołać Zieniuka z zajmowanej funkcji. Ale ten miał silne „plecy”, gdyż był powiązany z partyjno-urzędniczą nomenklaturą Białegostoku. Jako jej protegowany objął posadę dyrektora Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej. Jako formalnie przedstawiciel mniejszości białoruskiej wraz z Aleksandrem Barszczewskim zasiadał w Radzie Wojewódzkiej Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego. Była to organizacja utworzona w okresie stanu wojennego w celu propagandowego pokazania powszechnego poparcia społeczeństwa dla władz PRL.
Niewykluczone, że to on stał za intrygą, która spowodowała wszczęcie przez SB sprawy o kryptonimie „Sabat”. Prezydium ZG BTSK zebrało się wtedy w Hajnówce po kolejnym już spotkaniu z naczelnik miasta Jadwigą Patejuk i z jej inicjatywy w sprawie utworzenia Etnograficznego Muzeum Białorusinów w Polsce. Starania o to organizacja czyniła od dawna, nie mogąc się pogodzić z likwidacją takiej placówki w Białowieży, funkcjonującej w latach 1966-1972. W końcu na początku 1984 r. powołany został Społeczny Komitet Budowy Muzeum Zabytków Kultury Białoruskiej i Ruchu Rewolucyjnego w Hajnówce, na którego czele stanął Mojsienia (formalnie organizację zarejestrowano w czerwcu). Według koncepcji naczelnik miasta na ten cel miały być zagospodarowane wolne fabryczne budynki Hajnowskich Zakładów Przemysłu Drzewnego i umieszczony w nim kompleks muzeów – etnograficznego białoruskiego, ruchu rewolucyjnego i drzewnego. Ponadto obowiązki inwestorskie mieli wziąć na siebie fabryka wraz z Towarzystwem Przyjaciół Hajnówki.
Zieniuk pomysł ten od razu poparł, lecz Mojsienia się sprzeciwił, stwierdzając, że Muzeum Białoruskie zorganizuje bez pomocy innych, siłami Społecznego Komitetu.
Po spotkaniu z naczelnik miasta w siedzibie oddziału BTSK w Hajnówce odbyło się posiedzenie Zarządu Głównego, na którym Mojsienia poddany został ostrej krytyce. Powodem stały się nie tak rozbieżności w sprawie koncepcji muzeum, co nieprzygotowanie materiałów przedzjazdowych, choć można przypuszczać, że był to jedynie pretekst. Postanowiono na najbliższym plenarnym posiedzeniu wyciągnąć konsekwencje w stosunku do odpowiedzialnego za ten stan rzeczy K. Mojsieni, do zawieszenia w czynnościach włącznie, za ignorowanie całego Zarządu Głównego i jawny bojkot przygotowań do Zjazdu.
Z meldunku operacyjnego Sakowskiego wynika, że SB postanowiła podjąć czynności, zmierzające do uzdrowienia sytuacji w kampanii przedwyborczej jak również w czasie samych wyborów. Innymi słowy napiętą sytuację w BTSK organy wzięły pod swoją ścisłą kontrolę.
8 kwietnia w Białymstoku przy Warszawskiej 11 zebrał się już cały Zarząd Główny, by omówić przedłożone wreszcie przez Mojsienię sprawozdanie z działalności organizacji w mijającej czteroletniej kadencji i projekt programu na nowy okres. W posiedzeniu uczestniczyło około czterdziestu osób. Obrady odbyły się w obecności przedstawicieli MSW, KW PZPR i Urzędu Wojewódzkiego. Przewodniczył im wiceprzewodniczący towarzysz Jan Zieniuk.
W uzupełnieniu meldunku operacyjnego, sporządzonym 19 kwietnia, porucznik Sakowski napisał:
Sprawozdanie zawierało przede wszystkim same osiągnięcia, nie ukazywało natomiast niedociągnięć z winy Zarządu, a w szczególności sekretarza – K. Mojsieni. Zostało no mocno skrytykowane przez uczestników plenum.
Po gorącej dyskusji przedstawione dokumenty zostały jednak zaakceptowane.
Cdn.
Jerzy Chmielewski