Koli b mołodosť znała, a starosť mohła!
[Pohovôrka]
Posłuchavšy v radivi 13 hrudnia 1981 promovu generała Jaruzelśkoho razy dva-try, my z Gienikom R. i Janom G. vyryšyli, što nam u Varšavi nema sensu zmahatisie ni za socijalizm, ni proti socijalizmu, i postanovili evakuovatisie na Biłostôčynu. Zreštoju, šče pered południom toho samoho dnia administracija domów studenta ohołosiła zarządzenie, što studenty povinny pokinuti akademiki i jiêchati dochaty. Byli odnak studenty, jakim vłady dozvolili ostatisie v akademikach – aktyvisty SZSP (Socjalistyczny Związek Studentów Polskich), kotorym komunistyčny funkcijoniêry skazali nahladati za sytuacijoju v studenćkum seredoviščy i przeciwdziałać prowokacjom zo storony NZSu. Gienik R. i Jan G. pojiêchali dodomu v nediêlu, a ja ostavsie na ciêły ponediêłok, odviêdujučy v toj deń kilka akademikuv u Varšavi, kob upevnitisie, što nichto zo znakomych studentuv i studentok, kotorych my zapisali do BASu, ne poterpiêv od działań wojennych. Odnu môcno rozhublanu i perelakanu studentku z peršoho roku politechniki ja provjôv na Dworzec Centralny, pomôh jôj kupiti bileta i posadiv u pojizd do Biłostoku. Vid sołdatuv z automatami i transporterów opancerzonych (tak zvanych SKOTuv) na huliciach stolici vyklikav u mene odčuvanie, jakby ja popav chutčêj u scenografiju jakohoś absurdalno-komičnoho filmu, čym u sytuaciju ojczyzny nad przepaścią. Proti koho vony zadumali vojovati?
Ja vyrušyv dodomu vo vtorok. Pojizd z Varšavy do Biłostoku byv nabity bitkom i vołôksie, musit, hodiny štyry z hakom, zatrymujučysie po dorozi na stanciji v kažnuj vysranci. Nichto do nikoho ne odzyvavsie, jak buďto lude bojalisie, što kruhom jich mohut byti špijony neviď-jakoji vorožoji armiji. Od času do času po pojizdi prochodivsie patrol, złožany z zomôvciuv i sołdatuv służby zasadniczej. Atmosfera totalnoho movčania v pojizdi była šče bôlš absurdalna, čym sołdaty na hulici v Varšavi. U Biłostoku mniê dovełosie kilka hodin poždati autobusa, uže ne vspomniu kudy dokładno – do Hajnuvki čy do Biêlśka. I tôlko temnym večerom ja dojiêchav u svoju rôdnu okoliciu – čy to do Klenik, čy to do Kožyna. Pryvołoksie po snihovi dochaty deś po vośmuj hodini. U chati baťko z našym susiêdom Kolom sidiêli pry stoliê, rozpivali butel samohônki i tołkovali pro polityku, to značyt, pro stan wojenny i Solidarność. Ja prysiêvsie do jich. Mama ničoho mniê ne skazała, ale na jeji pošarêłum liciovi ja pročytav nimuju dohanu – čom ty, synok, pryjizdžaješ tak pôzno?! Ja tut vže podumała neviď-što… Brat, kotory v tamtôm roci same pujšov do liceja v Hajnuvci, byv tože doma, ale vypivati jomu šče ne pozvolali.
Zahad voročatisie na universytet pryjšov deś po pravosłavnum Ruzdviê. Pro siête skazali pôzno večerom, u ostatnium vypuskovi Dziennika Telewizyjnego, jakoho tohdy čytali dyktory v vujśkovych mundurach. Tam poviêdomili, što spočatku povinny vernutisie studenty dvoch ostatnich liêt studyjuv, kotory vže miêli prydiêlany tematy magisterki. Odna z peredač u televizory pôzno večerom, jakuju pohlediêv tôlko ja, bo baťki i brat uže zasnuli, była prysviêčana NZSovi i joho wywrotowej działałności. Pokazali v jôj materyjały skonfiskovany v hołôvnuj kvatery NZSu, kudy my z Gienikom dva dniê pered vojennym stanom zanesli treti nomer našych Apošnich paviedamlenniaŭ. Naš bjuleteńčyk komunisty pokazali z komentarom, što NZS ne tôlko chotiêv destabilizovati sytuaciju v Pôlščy, ale i vydavav literaturę wywrotową na movach krajów ościennych. Ja zrozumiêv, što naš BAS choč-ne-choč popav razom z NZSom u kategoryju elementów wywrotowych i što na siêtuj peredačy sprava dla mene ne skônčytsie. Pro peredaču ja ničoho ne skazav ni baťkam, ni bratovi…
Vyzov pryjti na dopyt do Służby Bezpieczeństwa v Varšavi ja otrymav na počatku lutoho 1982. Służba Bezpieczeństwa miêła svoju hołôvnu kvateru v Komendzie Głównej Milicji Obywatelskiej u tak zvanum Pałacu Mostowskich, de i disiaka pomiščajetsie Komenda Główna Policji. Podôbny vyzov pryjšov i do Jana G. Jan same tohdy, koli nas chotiêli dopytuvati, miêv naznačany kolokvijum na svojôm fakulteti, tomu pozvoniv do SB i spytavsie, čy možna jomu pryjti v inšy deń. U SB naznačyli jomu raniêjšy termin, i Jan, vernuvšysie stôl, rozkazav mniê, jak usio odbyvałosie i pro što joho pytali. Uperuč, zrozumiêło, my z jim domovilisie, jak i što hovoryti, a što promovčati, kob nie zaplątać się w sprzecznych zeznaniach. Oficer po-cyvilnomu, kotory dopytuvav mene, na samum počatku zapytavsie, czy mój kolega mi wszystko opowiedział. Ja odkazav, što inačej i ne mohło byti. Nu to pro BAS bezpečniak ne zadav mniê ni odnoho pytania (ja i tak byv upevniany, što SB viêdała pro nas usio, što jôj było treba), ale postaviv kilka pytaniuv pro Biełaruskija Dakumenty – skôl ja jich maju i chto jich vydaje? Bezpeka pudozryvała, što siête vydanie redagujetsie Sokratom Janovičom, ale konkretnoho dokazu, de vono drukujutsie i chto joho rozpovsiudžuje, ne miêła. Nu a toje, što Biełaruskija Dakumenty je i v mene, SB viêdała od svojich „ušy i očy” v našuj organizaciji. Ja skazav bezpečniakovi, što siêtu „bibułu” chtoś dosłav mniê pôčtoju na môj adres u akademikovi, što było zhôdne z pravdoju. Na siêtum môj korotiutki dopyt i skônčyvsie. Nikoli potum na nijaki rozhovory SB mene ne klikała.
* * *
Bôlš-menš liêtom 1982 ja vyrazno odčuv, što v našum studenćkum seredoviščy načynajutsie tendencje odśrodkowe: nekotory z koleguv, jakije aktyvno vziali udiêł u organizovani BASu, začali przebąkiwać, što na samum diêli my povinny byti ne biłorusami, a ukrajinciami, bo mova v nas podôbna do literaturnoji ukrajinśkoji, a ne do biłoruśkoji. Jak dokaz cytovali ustup z Atlasu gwar wschodniosłowiańskich Białostocczyzny, peršy tom kotoroho tohdy tôlko što vyjšov i kvalifikovav hovôrki mižy Narvoju i Buhom jak gwary o cechach ukraińskich i gwary ukraińskie. Bôlšosť takich dyskusijuv na temat „chto my je?” prochodiła koło vitraka v Biłoviêžy, de studenty, a z časom i mołodiož z licejuv zbiralisie liêtom, kob pomohati pry poradkovani sidliby pud buduščy skansen pudlaśkoji architektury. Usiê tyje zbory prochodili pud ohulnym šyldom „ruśkosti”, hołovnym prychilnikom i „ideologom” kotoroji byv doktor fizyki Anatol Odzijewicz. Tolik posli toho, jak my z jim poznakomilisie i kontaktovali protiahom troch liêt u Varsavi, perejiêchav žyti do Biłostoku, oženivsie z diêvčynoju z Klenik i stav praciovati v biłostôćkuj Filiji UW. Biłoviêžśki vitrak na kilka liêt stav istotnym rozsadnikom „fermentu” v našum studenćkum seredoviščy i môcno spryčynivsie do ostroji polaryzaciji pohladuv prychilnikuv „biłoruśkoji” i „ukrajinśkoji” etničnych opcijuv na Pudlašy, što v vyniku doveło do podiêłu studenćkoho ruchu na dva vorohujuščy nôrty. Bezpeka, nesumniêvno, radovałasie.
Časom mniê dumajetsie: što było b, koli b same tohdy, na počatku 1980-ch, mniê abo komuś insomu pryjšło do hołovy proponovati pudlaśku movu jak čynnik, kotory može i povinion złučati vsiêch „ruśkich” mižy Narvoju i Buhom? Jak diś vyhladav by naš intelektualny i organizacijny pejzaž i potencijał na Pudlašy, koli b my tohdy stali piśmennymi v svojôj rôdnuj movi i miêli b natôlko olivy v hołovach, kob zrozumiêti, što jakraz siêta mistiova mova (a ne importovany movy z Minśka čy Kijeva) je najvažniêjšoju i najdorožšoju pôznakoju našoji kulturno-etničnoji identyčnosti? Z toho času minuli sorok z lišnim liêt, ale my ne porozumniêli – abo porozumniêli zamało, kob bôlš zaciniti svôj vłasny, a ne importovany tovar i poprobuvati po-svojomu zapuniti naš zychôd u mohiłu.
* * *
Pud nominalnym biłoruśkim šyldom u 1982 roci ničoho robiti ne było možna. Tolik Odzijewicz z kolegom-fizykom z biłostôćkoji Filiji UW jakimś sposobom vydubili z deržavnoji kasy dofinansovanie na zajęcia dokształcające z fizyki i matematyki dla licealnoji mołodiožy na letnim obozie koło Augustova, kotory organizovav, jak mniê zdajetsie, jakiś socjalistyczny związek (čy to młodzieży polskiej, čy to studentów polskich). Ne znaju, zapisalisie Tolik z kolegom do toho związku čy niê, ale jim dali hrošy na zakvaterovanie i charčovanie dla 15-osobovoji grupy. Tolik zaproponovav mniê udiêł u siêtuj imprezi v roli učytela, i ja ochvôtno zhodivsie, tym bôlš, što matematyčno zdôlna mołodiož była z biêlśkoho i hajnuvśkoho biłoruśkich licejuv, i ja vže byv poznakomivsie z joju vperuč u Biłoviêžy. Nu i sered toji mołodiožy była odna simnadcetiliêtnia diêvčyna, jakaja mi zabełtała błękit w głowie… My proveli v tôm socijalistyčnum łahiery koło Augustova z tyždeń, zanadto ne nalahajučy na fizyku čy matematyku, a bôlš lubujučysie kajakovaniom po oziery i platoničnymi spacerami v liêsi. Jak mniê disiaka dumajetsie, to byv ostatni zusiêm bezkłoputny i bezchmarny tyždeń u mojôm studenćkum žyci.
Posli liêtnich vakacijuv 1982 začalisie problemy i, ohulno kažučy, mało pryjemny rečy dla mene. Ja znov ne zdav svoho ostatnioho „chvosta” – egzaminu z statystyčnoji fizyki – i byv prymušany napisati prôśbu do dziekana povtoryti pjaty rôk, kob ne vyletiti z universytetu. Dziekan, na ščastie, zhodivsie i dozvoliv mniê pudychoditi do egzaminu z toji proklatoji statystyki treti rôk pudrad. Môj magisterśki eksperyment pry jadernum reaktorovi v Świerku preč ne vdavsie, i ja ne znav, što bude z mojim dyplomom – trochi pobojuvavsie, što mojomu promotorovi skônčytsie terplivosť i vôn pošle mene nachren abo i šče daliêj. Nu i na dodatok rozładiłosie moje kolegovanie z Gienikom R., kotory spočatku zachotiêv stati biłorusom, a potum perekvalifikovavsie v ukrajincia i začav byvati v inšuj kumpaniji, čym ja. Posli dvoch liêt prožyvania v odnôm pokoji z Gienikom i Šurykom u akademiku na Żwirki i Wigury ja poselivsie z dvoma krêpko vypivajuščymi typami z jurydyčnoho fakultetu. Siêty neprodumany krok dodav mniê novych problemuv i perežyvaniuv. Ale z časom, skokom-bokom, zjaviłosie i sviêtło v tunelovi…
(Na siêtum kunčajemo publikaciju „Kinomana” v „Czasopisi”; pošêrana i povna versija pryhoduv autora v socijalistyčnuj mołodosti vyjde v knižnum vydani v 2025 roci.)