Pod koniec września Główny Urząd Statystyczny opublikował stabelaryzowane „wyniki ostateczne” Narodowego Spisu Powszechnego 2021, dotyczące przynależności narodowo-etnicznej i języka używanego w domu. Tabele są dwojakiego rodzaju: jedne zawierają dane odnoszące się do całego kraju, w innych liczby rozbito na poszczególne województwa.
Poczynając od spisu 2002 roku wyniki tego typu wzbudzały i wzbudzają zrozumiałe zainteresowanie środowisk mniejszości narodowych i etnicznych w naszym kraju, także dlatego, że od „stanu posiadania” – liczebności ich zadeklarowanych przedstawicieli i osób posługujących się na co dzień językiem etniczny (niepolskim) – zależy finansowe wsparcie państwa działalności publicznej tychże mniejszości. Mnie osobiście te wyniki interesowały i interesują nie z pobudek dotacyjnych. Chociaż uważam się za przedstawiciela mniejszości białoruskiej w Polsce, nie jestem beneficjentem dotacji państwowych na swoją, że tak to określę, działalność publiczną. Chciałem i chcę po prostu, by z biegiem lat „stan posiadania” mniejszości białoruskiej na Podlasiu nie topniał, a przeciwnie – powiększał się (powód czysto moralny). Chciałem i chcę też, by w związku z poprzednim pragnieniem książki w języku podlaskim mogły sprzedawać się wśród tej mniejszości w ilości 1000-1500 egzemplarzy, a nie 300-500 jak teraz (powód rodzinny).
Inni wyżyją, a my?
W porównaniu ze spisem 2002 nasz „stan posiadania” na Podlasiu zmniejszył się liczba zadeklarowanych Białorusinów w województwie spadła z 46 420 osób (2002) do 23 242 dwukrotnie: (2021). Wyniki spisu 2011 pominę, ponieważ dotyczyły one nie 100 proc. populacji, a tylko 20 proc. respondentów wybranych nie wiadomo według jakich zasad. Tutaj i dalej biorę pod uwagę sumaryczne deklaracje w odpowiedziach na pierwsze i drugie pytanie spisowe dotyczące narodowości. Gwoli przypomnienia, pierwsze pytanie brzmiało: Jaka jest Pana(i) narodowość? A drugie: Czy odczuwa Pan(i) przynależność także do innego narodu lub wspólnoty etnicznej?
W tym samym okresie (2002-2021) inne mniejszości narodowe na ogół pokaźnie powiększyły swoje „stany posiadania” (z wyjątkiem Litwinów w skali województwa podlaskiego i Niemców w skali kraju):
- a) w województwie podlaskim
Litwini: 5 846 – 4 550 (-22%)
Ukraińcy: 1 441 – 2 148 (+49%)
- b) w całym kraju
Niemcy: 152 897 – 144 177 (-6%)
Białorusini: 48 737 – 56 607 (+16%)
Litwini: 5 846 – 10 287 (+76%)
Łemkowie: 5 863 – 13 607 (+132%; wzrost 2,3 razy)
Ukraińcy: 30 957 – 82 440 (+166%; wzrost 2,7 razy)
Ślązacy: 173 153 – 596 224 (+244%; wzrost 3,4 razy)
Kaszubi: 5 062 – 179 685 (+3 450%; wzrost 35 razy)
Uchodźcy, nie tutejsi
Owszem, według spisu 2021 całkowita liczba Białorusinów w Polsce wzrosła o 16% w porównaniu ze spisem 2002: z 48 737 do 56 607 osób. Tylko że nie ma istotnych (egzystencjalnych) powodów, byśmy cieszyli się z tego my, podlascy autochtoni. Bo w tym samym okresie w województwie podlaskim – naszej małej ojczyźnie – ubyło nas o połowę. Nikt mnie nie przekona, że 33 365 osób (56 607 – 23 242 = 33 365), które zadeklarowały w roku 2021 narodowość białoruską w województwach innych niż podlaskie (najliczniej w mazowieckim, małopolskim, wielkopolskim i dolnośląskim) to podlascy autochtoni, którzy w ciągu dwóch minionych dziesięcioleci przenieśli się z Podlasia w głąb Polski w poszukiwaniu lepszej doli. Można założyć z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że zdecydowana większość z nich to emigranci polityczni z Republiki Białoruś po roku 2020 lub Białorusini z Kartą Polaka, mieszkający czasowo bądź już na stałe w Polsce.
Podlaska Wieża Babel
Przypomnę na początku, że pytanie spisowe o język domowy brzmiało: Jakim językiem(ami) zazwyczaj posługuje się Pan(i) w domu?
Wśród danych dotyczących języka używanego w domu GUS po raz pierwszy wprowadził kategorie „gwary podlaskie (polsko-białorusko-ukraińskie)” i „język ruski”. Te kategorie występują w tabeli obrazującej sytuację językową w kraju, ale nie ma ich w zestawieniu wyników dla poszczególnych województw:
gwary podlaskie (polsko-białorusko-ukraińskie) – 3 761;
język ruski – 2 297.
Zaś w zestawieniu dla województw mamy następujące dane dotyczące języków białoruskiego i ukraińskiego w województwie podlaskim:
język białoruski – 13 089;
język ukraiński – 1 325.
Mamy także w zestawieniu dla województw dane w rubrykach językowych z nazwami „inny” oraz „nieustalony”; w tym dla województwa podlaskiego:
inny – 11 201;
nieustalony – 2 233.
Nie ma w zestawieniu dla województw rubryk „gwary podlaskie” i „ruski”, więc jeśli przyjmiemy, że to zestawienie zrobiono chociażby z minimalną logiką, to nasuwa się wniosek, że osoby nazywające swój język domowy „gwarą podlaską” lub „językiem ruskim” trafiły do rubryki „inny”. Na podstawie powyższych liczb możemy pokusić się o oszacowanie „żywego potencjału” rozmawiających na co dzień w języku podlaskim na obecnym etapie.
Mając na względzie, że na Podlasiu nadal dość powszechnie pokutuje pogląd utożsamiający język z narodowością, przyjmuję, że 10 400 osób deklarujących białoruski jako język domowy (ogólna liczba takich deklaracji w województwie: 13 089) nazwało tak swoją domową gwarę podlaską bez dziekania i ciekania. Ze szczegółowej analizy terytorialnej wyników spisu 2002 roku dotyczących odpowiedzi na pytania o narodowość i język domowy wynikało bowiem, że osób deklarujących język domowy jako białoruski lecz w rzeczywistości mówiących w domu gwarą podlaską bez dziekania i ciekania było dokładnie cztery razy więcej niż tych mówiących gwarą stricte białoruską. Czy dokładnie taka proporcja zachowała się w roku 2021, będzie można stwierdzić dopiero po analizie odpowiedzi na pytania o narodowość i język domowy w poszczególnych gminach, jeśli takie dane zostaną przez GUS opublikowane; dla dzisiejszego oszacowania przyjmuję proporcję z roku 2002.
Do rozmawiających w gwarach podlaskich zaliczam też – z przyczyn oczywistych – wszystkie odpowiedzi dotyczące języka ukraińskiego w województwie podlaskim – 1 325 osób.
Do tego dodaję wszystkie odpowiedzi określające swój język jako „gwarę podlaską” – 3 761. Ten wynik dotyczy całego kraju, więc w symbolicznym zakresie obejmuje także Podlasie Południowe (niektóre powiaty w województwach mazowieckim i lubelskim), gdzie w ostatnich latach obserwuje się nieśmiałe próby „rewitalizacji” porzuconej niegdyś podlaskiej gwary przodków.
No i pozostaje jeszcze „język ruski” – dosyć tajemnicza kategoria, która kusi, by także ją zaliczyć do potencjału języka podlaskiego, ponieważ nasze gwary podlaskie między Narwią i Bugiem są przez niektórych mówców, szczególnie starszych, nazywane „ruskimi” („ruskimi” w sensie „ruskości” Rusi Kijowskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego, a nie dawnego Księstwa Moskiewskiego czy obecnej Rosji). Ale nie wykluczone, że i niektórzy Łemkowie w Polsce nazywają swój język „ruskim”. Wezmę z tej kategorii dla języka podlaskiego połowę statystyki: 1 148.
Sumując te wszystkie liczby – 10 400 + 1 325 + 3 761 + 1 148 – otrzymamy oszacowanie, że według spisu 2021 nie mniej niż 16 600 osób mówiło w okresie spisowym w domu gwarami języka, którego unormowaną ortograficznie i gramatycznie formę nazywam językiem podlaskim. Trzeba wyraźnie podkreślić, że jest to oszacowanie minimalne, ponieważ dla województwa podlaskiego mamy jeszcze tajemniczą rubrykę językową „inny”.
Kategoria językowa „inny” dotyczy 11 201 osób na naszym Podlasiu! Sumując ogólnokrajowe dane z rubryk „gwary podlaskie (polsko-białorusko-ukraińskie)”i „język ruski” – 3 761 + 2 297 – otrzymamy 6 058 osób. Zakładając, że odpowiedzi „gwary podlaskie” i „język ruski” były udzielone wyłącznie w województwie podlaskim, wszystko jedno otrzymamy kolosalną zagadkę: jakim „innym” językiem mówiły co najmniej 5 143 osoby (11 201 – 6 058 = 5 143) w województwie podlaskim poza tymi czternastoma uwzględnionymi przez GUS explicite w tabeli dla całego kraju? Czyżby japońskim albo malajskim? Otóż rodzi się tutaj usprawiedliwione podejrzenie, że nie japońskim i nie malajskim, i nie duńskim nawet, a najpewniej niektórzy respondenci na Podlasiu mogli nazwać swój język domowy jeszcze jakoś inaczej – „po prostu”, „po swojemu”, „po naszemu”, „po kleszczelowsku”, etc. I takie nazwy, niewykluczone, wrzucono do worka „inny”. A chodzi przecież o te same „gwary podlaskie (polsko-białorusko-ukraińskie)”, to znaczy przede wszystkim o wschodniosłowiański język autochtonów między Narwią i Bugiem…
Zastanawia mnie też taka kwestia: jeśli ktoś odpowiedział, że w domu mówi w języku podlaskim (wiem, że takie deklaracje były), to jaką etykietkę taka odpowiedź otrzymała – „inny”, „gwara podlaska”, „nieustalony”?
Być może niektóre z tych zagadek znikną, gdy statystycy z Białegostoku opublikują szczegółową analizę struktury demograficznej ludności w województwie, a w niej dane o narodowości i języku domowym respondentów w poszczególnych gminach. Nie wyobrażam sobie bowiem, by białostoccy statystycy w swoim opracowaniu wyników spisu 2021 powtórzyli bez jakiegokolwiek komentarza bądź wyszczególnienia rubrykę językową „inny“, dotyczącą ponad 11 tysięcy osób w województwie!
Różni
Co z tych dostępnych na dzień dzisiejszy liczb spisu powszechnego 2021 wynika dla nas, białoruskich autochtonów na Podlasiu?
W roku 2005 napisałem w „Czasopisie”: Jeśli dotychczasowe tempo asymilacji mniejszości białoruskiej się utrzyma, wkrótce ponad 90 procent Białorusinów na Białostocczyźnie i w Polsce stanowić będą pudlašê. Teoretycznie można się spodziewać, że wypromowanie ich języka do rangi drugiego języka pisanego polskich Białorusinów może w sposób istotny przyczynić się do osłabienia procesów asymilacyjnych wśród całej mniejszości, a w każdym razie stworzyć nowe pole do samorealizacji pisarskiej (literackiej i publicystycznej) dla tych Białorusinów, którzy w białoruskim języku literackim czują się niepewnie albo w ogóle nie mieli okazji do nauczenia się tego języka, ale wciąż jeszcze mogą wyrazić swoją białoruską duszę po-svojomu.
Pomyliłem się wtedy tylko w tym, że nie przewidziałem migracji do Polski Białorusinów z Republiki Białoruś po tak zwanych „wyborach” 2020 roku i fali terroru rozpętanego przez reżim w Mińsku. To masowe uchodźstwo plus wprowadzona w roku 2007 Karta Polaka sprawiły, że białoruscy autochtoni na Podlasiu znaleźli się w mniejszości nawet w grupie „Białorusini w Polsce”.
Autentycznej promocji języka podlaskiego na przestrzeni minionego dwudziestolecia nie podjął się żaden z dziennikarzy ani działaczy pracujących w mediach i organizacjach nominalnie zainteresowanych utrzymaniem białoruskiej obecności etnicznej i kulturowej na Podlasiu. Językiem podlaskim zajmowali się publicznie nieliczni entuzjaści, którzy znajdowali się na marginesie białoruskiego mainstreamu medialnego i organizacyjnego na Podlasiu. A wspomniany mainstream zorientowany był przede wszystkim na „walkę z reżimem Łukaszenki”, kurczowe trzymanie się literackiego języka białoruskiego i nieczytelnej dla większości cyrylicy oraz lansowanie tezy, że Białorusin z Bielska albo Dubicz Cerkiewnych to w zasadzie taki sam osobnik (kulturowo, językowo, światopoglądowo), jak Białorusin z Mińska albo Wołkowyska. Spis 2021 gorzko spuentował ostateczny krach tej orientacji.
Znamiona tego krachu były dla mnie widoczne już w wynikach spisu powszechnego 2002, i przez niemal dwa dziesięciolecia ostrzegałem przed nim wielokrotnie w „Czasopisie”, na stronie internetowej Svoja.org i na swoim profilu w Facebooku. Pisałem też, jak należałoby pozbywać się fatalnej iluzji o „dopasowaniu” podlaskiej białoruskości do „mińskiej” czy „grodzieńskiej”, iluzji, jaka charakteryzowała i charakteryzuje „strategiczne niemyślenie” liderów mniejszości białoruskiej w Białymstoku. Merytorycznej dyskusji na temat, jak zreformować (przeformatować) ruch białoruski na Podlasiu na rzecz autentycznych potrzeb miejscowej społeczności, nikt nie spróbował podjąć.
Dzisiaj Białorusinów z Mińska i Grodna jest w Polsce więcej niż Białorusinów z Hajnówki, Bielska i okolic. Co prawda, jest ich więcej nie w Orli czy Kleszczelach, a w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu i Poznaniu. Ale to chyba nie powód do zmartwień. No bo liczba w rubryce „ogółem” jest większa o 16%.
Czy potrzebne jest Białorusinom z Mińska i okolic, przebywających czasowo lub na stałe w Polsce, medialne wsparcie z Białegostoku w celu zachowania ich tożsamości i języka?
Odpowiem tak: jest im dokładnie ganz egal, kogo i co wspierają podlaskie media białoruskojęzyczne. Białorusini z Mińska i okolic mają swoje media, które ich obsługują i z którymi ani Radio Racja czy Polskie Radio Białystok, ani tygodnik „Niwa” czy miesięcznik „Czasopis” nie są w stanie konkurować – intelektualnie przede wszystkim, ale nie tylko. Sokrat Janowicz już ponad trzydzieści lat temu wygłosił tezę (wtedy jeszcze brzmiącą jak intelektualna prowokacja), że Białorusini w Polsce i Białorusini w Białorusi to dwa „odrębne narody”, różniące się światopoglądowo, kulturowo i mentalnie. Dzisiaj, gdy do tych trzech wspomnianych różnic doszła niebagatelna trzecia, językowa (prawie 90 proc. naszych Białorusinów to przecież pudlašê, którzy nie tylko że nie mówią literackim białoruskim, nie wspominając o pisaniu, ale i nie wiążą z tym językiem żadnych asocjacji bądź sentymentów rodzinnych), niegdysiejsze przekonanie Sokrata o „dwóch narodach” brzmi jak polityczno-społeczny aksjomat.
Skupienie się przede wszystkim (czy nawet wyłącznie) na swojej lokalnej tradycji etnicznej, religijnej i kulturowo-językowej (strategiczna zmiana orientacji z „ogólnobiałoruskiej” na „podlaską”) – to jedyna pozostająca jeszcze szansa (choć nikła) uniknięcia statystycznego krachu podlaskich Białorusinów w następnym spisie powszechnym w Polsce.
Parę zadań dla samego siebie
Po niemal dwudziestu latach bezskutecznego przekonywania dziennikarzy i działaczy białoruskich w Białymstoku, że 2 + 2 daje w sumie 4, a nie 14, dzisiaj nie żywię nawet małej nadziei, że ktoś z nich spróbuje coś zmienić w swoim obecnym dążeniu do „ratowania Białorusi” kosztem ostatniego białoruskiego autochtona na Podlasiu. Moje apele choćby o odrobinę (samo)refleksji i poszukanie odpowiedzi na pytanie, kto tak naprawdę jest winien zejścia do grobu autentycznej, a nie koturnowo-scenicznej białoruskości na Podlasiu, nie dało rezultatu. Należy się chyba domyślać, że winien jest sam „nierozgarnięty” lud podlaski, który nie dorósł do wizji Białorusi propagowanej przez białostockie media i organizacje białoruskie i postanowił się samounicestwić.
Napiszę na zakończenie parę słów o tym, co w moich marginesowych działaniach na rzecz autentycznego oblicza Podlasia dało odczuwalne rezultaty i co chcę kontynuować w latach, jakie mi jeszcze pozostają. Żeby nie kończyć tego tekstu w zupełnie minorowym nastroju.
Przede wszystkim sprawdziło się moje „proroctwo” z roku 2005 odnośnie rozwoju piśmiennictwa w języku podlaskim. Daleki jestem od tego, by twierdzić, że autorzy zaczęli pisać po-svojomu wyłącznie pod wpływem moich ówczesnych przewidywań (Zoja Saczko, Wiktor Stachwiuk, Doroteusz Fionik pisali i publikowali po-svojomu i bez moich nawoływań). Ale moje „bezczelne” i publiczne żądania wprowadzenia języka podlaskiego do mediów w Białymstoku, drukowanych i elektronicznych, powtarzane wielokrotnie w ciągu ostatnich osiemnastu lat, niewątpliwie przyczyniły się do zdjęcia z tego tematu „zmowy milczenia” i ośmieliły tych, którzy w innym przypadku nie zaryzykowaliby coming-out’u po-svojomu.
Uważam, że teraz niezbędny jest przystępny podręcznik (samouczek) ortografii i gramatyki podlaskiej. Chociażby po to, by jeszcze raz zaapelować o unifikację pisowni podlaskiej, która wciąż cierpi katusze od feerii najdziwaczniejszych „reguł” ortograficznych i alfabetów. Taki samouczek – „Pisownia i gramatyka języka podlaskiego” – jest już na ukończeniu: opublikuję go w postaci elektronicznej i udostępnię wszystkim zainteresowanym za darmo pod koniec tego roku albo na początku następnego.
Ze słownikiem polsko-podlaskim – dostępnym na stronie internetowej Svoja.org – dotarłem do litery N. To nadal jeszcze daleko do połowy jego objętości, choć wpisałem do tej pory ponad 16 000 haseł. Nie obiecuję, że słownik będzie ukończony w ciągu najbliższego roku czy nawet dwóch, ale robię co tylko możliwe (jako emeryt jestem teraz przecież „bezrobotny”), by sprawa nie przeciągnęła się poza rok 2026.
Możliwe też, że w ciągu najbliższego roku lub dwóch napiszę następną (po „Traviê zabytia”) książeczkę nostalgiczno-wspomnieniową po podlasku, drukowaną obecnie w odcinkach w „Czasopisie” (tytuł roboczy: „Kinoman”) i zredaguję następny zbiór podlaskich opowiadań swojej małżonki.
Mam jeszcze kilka innych pomysłów w związku z językiem podlaskim (jak też białoruskim), ale nie będę mówił o nich teraz, bo strach mnie ogarnia na samą myśl, jak poradzić sobie z tym, o czym tu już wspomniałem.
Jan Maksymiuk
Ciekawa analiza. Choć nie zgadzam się z twierdzeniem,diagnozą i radą – “Skupienie się przede wszystkim (czy nawet wyłącznie) na swojej lokalnej tradycji etnicznej, religijnej i kulturowo-językowej (strategiczna zmiana orientacji z „ogólnobiałoruskiej” na „podlaską”) – to jedyna pozostająca jeszcze szansa (choć nikła) uniknięcia statystycznego krachu podlaskich Białorusinów w następnym spisie powszechnym w Polsce.” Tych ” szans “jest wiele. Trzeba tyko umieć je zobaczyć . Otworzyć się na inne przyczyny tego stanu i temu zaradzić. Według mnie największą ( jedną z większych) przyczyną takiego stanu rzeczy jest EKONOMIA. A zwłaszcza systematycznie i to w dużym tempie , spadająca wartość środków przyznawanych naszej mniejszości .Pisałem o tym wielokrotnie w Niwie. Organizowałem też protest ( pod siedzibą NIWY”przeciwko realnemu zmniejszeniu środków na naszą mniejszość ( niezależnie od języka wyuczonego, domowego czy innego) . Bez pieniędzy ( oczywiście nie tylko, ale to czynnik najważniejszy,choć nie jedyny ) nikt nie przeżyje. Generalizowanie ,że to wina liderów z Białegostoku, nie pomoże w tym . Użycie takiego stwierdzenia – ” „strategiczne niemyślenie” liderów mniejszości białoruskiej w Białymstoku”, też działa na niekorzyść. Budujmy mosty białoruskie na Podlasiu a nie mury. Jeden wystarczy. Nie róbmy tego sami. Bo to też jedna z przyczyn zanikania naszej mniejszości. Mój apel to prośba ” choćby o odrobinę (samo)refleksji” .
Ciekawe.
Przyczyny są też prozaiczne – coraz mniejsza kasa w Polsce na mniejszości narodowe. Matematyka mniejszości ( obecne dotacje MSWiA) .
Dotacje MSWiA na realizację w 2023 r. zadań publicznych mających na celu ochronę, zachowanie i rozwój tożsamości kulturowej mniejszości narodowych i etnicznych oraz zachowanie i rozwój języka regionalnego zostały przyznane.
Zasady przyznawania ich określa właściwy minister zgodnie z art. 18 ust. 3 ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym z dnia z dnia 6 stycznia 2005 r. (Dz. U. z 2017 r. poz. 823).
Dotacje mogą być celowe i podmiotowe.
Dotacje celowe są przyznawane na realizację następujących zadań:
1. działalność instytucji kulturalnych, ruchu artystycznego i twórczości mniejszości lub społeczności posługującej się językiem regionalnym oraz imprez artystycznych mających istotne znaczenie dla kultury mniejszości lub dla zachowania i rozwoju języka regionalnego (art. 18 ust. 2 pkt 1 w związku z art. 20 ust. 2 ustawy);
2. wydawanie książek, czasopism, periodyków i druków ulotnych w językach mniejszości, w języku regionalnym lub w języku polskim, w postaci drukowanej oraz w innych technikach zapisu obrazu i dźwięku (art. 18 ust. 2 pkt 3 w związku z art. 20 ust. 2 ustawy);
3. wspieranie programów telewizyjnych i audycji radiowych realizowanych przez mniejszości lub społeczność posługującą się językiem regionalnym (art. 18 ust. 2 pkt 4 w związku z art. 20 ust. 2 ustawy);
4. ochronę miejsc związanych z kulturą mniejszości lub z językiem regionalnym (art. 18 ust. 2 pkt 5 w związku z art. 20 ust. 2 ustawy);
5. działalność świetlicową (art. 18 ust. 2 pkt 6 w związku z art. 20 ust. 2 ustawy);
6. prowadzenie bibliotek oraz dokumentacji życia kulturalnego i artystycznego mniejszości lub bibliotek oraz dokumentacji dotyczących języka regionalnego (art. 18 ust. 2 pkt 7 w związku z art. 20 ust. 2 ustawy);
7. edukację dzieci i młodzieży realizowaną w różnych formach (art. 18 ust. 2 pkt 8 w związku z art. 20 ust. 2 ustawy);
8. propagowanie wiedzy o mniejszościach lub o języku regionalnym (art. 18 ust. 2 pkt 9 w związku z art. 20 ust. 2 ustawy);
9. remonty obiektów budowlanych służących zachowaniu tożsamości kulturowej mniejszości albo zachowaniu i rozwojowi języka regionalnego (art. 18 ust. 2 pkt 1, 3-8 w związku z art. 20 ust. 2 ustawy).
Dotacje podmiotowe mogą być przyznawane:
1) organizacjom mniejszości będącym organizacjami pozarządowymi, o których mowa w art. 3 ust. 2 ustawy z dnia 24 kwietnia 2003 r. o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie (Dz. U. z 2020 r. poz. 1057, z późn. zm.) , zwanej dalej „ustawą o pożytku” lub podmiotami o których mowa w art. 3 ust. 3 ustawy o pożytku;
2) instytucjom kulturalnym mającym istotne znaczenie dla kultury mniejszości lub zachowania i rozwoju języka regionalnego.
Ministerstwo przeznaczyło na ten rok dla wszystkich mniejszości narodowych w Polsce 13 735 918 zł, tj. prawie tyle samo, co na 2022r. A na wszystkie działania związane z naszą mniejszością narodową udzielono dotacji na ten rok , na kwotę ogólną 2 638 620,00 zł.
Przenalizowałem szybko dotacje na cztery podmioty , z którymi jestem jakoś związany emocjonalnie. Podam je w nazwie skróconej . To są wydawane czasopisma Niwa, Czasopis, i imprezy SIABROUSKAJA BIASIEDA, Bardauskaja Wosień. Porównałem je z dotacjami na 2013 rok. Czyli dziesięć lat wcześniej .
Wychodzą bardzo ciekawe acz bardzo smutne wyniki.
Dotacje na 2023 rok : Dotacje na 2013 rok :
Niwa – 448 000, 00 zł Niwa – 492 000,00 zł
Czasopis – 180 000,00 zł Czasopis – 160 000,00 zł
Siabrouskaja Biasieda – 60 000,00 zł Siabrouskaja Biasieda – 40 000,00 zł
Bardauskaja Wosień – 52 000,00 zł Bardauskaja Wosień – 52 000,00 zł
Razem to stanowi : 740 000,00 zł Razem to stanowi : 744 000,00 zł
Co z tego wynika ?
A no właśnie !
Poziom pensji minimalnej w 2013 roku wynosił 1600,00 zł a w roku 2023 planowany jest ( w dwóch turach) na poziomie 3545,00 zł . Czyli przez dziesięć lat , nastąpił wzrost pensji minimalnej o 1 945,00 zł , co jest wzrostem o 122 % . Budżet państwa w roku 2013 wyniósł 279,1 mld zł a planowany na 2023 rok jest na poziomie 604,00 mld zł. Czyli wzrost budżetu państwa nastąpi o podobną wartość 122 % .
Dotacje na naszą mniejszość zostały na tym samym poziomie. Dlaczego?
W 2013 roku kwotę „moich” dotacji 740 000,00 zł można było przeliczyć na ilość pensji minimalnej , co dało liczbę 465. Dotacje na rok 2023 w przeliczeniu na pensję minimalną dają wartość 208,74. Czyli nastąpił spadek aż o 256,26 pensji minimalnych ! Dlaczego ?W przeliczeniu na te cztery podmioty : na Niwę przypada spadek aż o 181,12 pensji minimalnych , na Czasopis spadek o 49,22, SB 8,07, BW spadek o 17,83. Wszyscy więc ubożejemy .Najbardziej zubożała więc Niwa !!!! Dlaczego ?
Powinniśmy więc otrzymać , biorąc pod uwagę wzrost budżetu państwa i wzrost pensji minimalnej nie 744 000,00 zł a wartość 1 648 425,00 zł !!! Sama Niwa jest stratna aż 642 087,50 zł !!! Powinna dysponować kwotą 1 090 087,50 zł . Nastąpił więc realny spadek wartości dotacji o 58,71 % .
Wydawanie tygodnika społeczno-kulturalnego NIWA w języku białoruskim w 2023 roku i w latach następnych jest więc poważnie zagrożone !
Można zadać więc pytanie „ GDZIE JEST NASZE 908 425,00 zł ? Jaka to matematyka względem naszej mniejszości ??? Jak mamy tu przeżyć ???
“Nie porzucajcie mowy naszej białoruskiej, by nie umarła!” A za co mamy ją podtrzymywać ? Jak zabiera nam się należne dotacje . Jak możemy realizować cele, zgodne z ustawą i z naszymi pragnieniami oraz potrzebami i możliwościami !!!!
„Tylko sknera i leniwy nie daje kasy dla Niwy „
Ekonomia (to znaczy dotacje na organizacyjną działalność mniejszości białoruskiej) niewiele ma wspólnego z tym, o czym mówię w artykule (albo i zgoła nic wspólnego). Uratować to, co jeszcze da się uratować ze spuścizny etnicznej Białorusinów na Podlasiu, można próbować tylko przy istotnej zmianie orientacji obecnych wysiłków z „ogólnobiałoruskich” na „lokalne”. Dziesięć razy większe dotacje przy zachowaniu tych samych wysiłków w celu podtrzymania tego, czego podtrzymać już nie można, da dokładnie taki sam rezultat, jaki mieliśmy w poprzednich dekadach. Dziesięć razy więcej pieniędzy na przelewanie z pustego w próżne da tylko i wyłącznie dziesięć razy większe przelewanie z pustego w próżne. A „zmienić orientację” można i bez dziesięciokrotnie większych pieniędzy, a przy tych obecnych. Wystarczy, by od jutra w Niwie zjawiły się teksty po-svojomu w łacince, wystarczy by od jutra dwa razy w tygodniu dziennikarze zaczęli mówić w audycjach białoruskich po-svojomu, albo żeby Kola w każdym drugim tygodniku telewizyjnym mówił po-svojomu. Te same pieniądze, ta sama praca. Jakie dodatkowe dotacje są na to potrzebne? Jeśli dziennikarze uważają, że mogą pracować po-białorusku za obecne pieniądze i nie szukają sobie innej pracy, to dlaczego za te same pieniądze nie chcą pracować po-podlasku? To o tym jest mój tekst, a nie o większych pieniądzach na coraz większe NIC.