Pa prostu / Па-просту

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Hapčyna vnučka

    Siête stałosie v marciovi.

    Porankami šče trochi moroziło, ale dniom sonečko dobre hrêło, sniêh davno rozstav napreč. Posliêdnich para dion pohoda była vže vesnianaja.Agata šparko išła z dočkoju na prystanok, vony vybralisie do Biłostoku do dochtora. Marjola raz-po-raz pudbihała, starajučysie pospiêti za materoju, a siête ne było takoje proste…. ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS, Facebook i Telegram

Felieton

Ruski dron nad „Leśnikiem”

„Znajesz Wala, ja żywu pry kinowi. Tuju nocz ja prosnułasia, hlanuła w okno i szto baczu? Drona! A potem zahorełosia!..” –  skazała jedna kobieta drugiej, kiedy zapłonął budynek po dawnym kinie „Leśnik” w Hajnówce. Nie wymyśliłem sobie tej historii. To dosłowna wersja zdarzeń z czwartku 18 września na piątek 19 września Roku Pańskiego 2025 roku, zrelacjonowana kilka dni później przez inną hajnowiankę.

Były też inne spiskowe wersje zdarzeń. Najbardziej latała i lata dalej w powietrzu ta, która w takich razach musi się pojawić, gdy sprawa dotyczy ludzi majętnych. Tych, co dawno temu kupili od miasta ten budynek. Że sami podobno podpalili, aby wyłudzić odszkodowanie. Bo przecież ludzie bogaci muszą być z natury źli, przebiegli, cwani, którym ciągle mało i mało. Nie to co my, panie, wiecznie na dorobku, zazdrośni, że inni mają więcej. Ale uczciwi, panie, jak nikt wokół. „Na biednego nie trafiło”, rzekła prosta kobiecina, kiedy zachodnim autem pod koniec lata 60. roku ubiegłego wieku, rozbił się Bogumił Kobiela, wybitny aktor, genialny zwłaszcza w roli Piszczyka w „Zezowatym szczęściu” Andrzeja Munka. Tak mi się to w takich sytuacjach zwykle automatycznie kojarzy. 

Kino Leśnik w Hajnówce na pocztówce z czasów PRL
Kino Leśnik w Hajnówce na pocztówce z czasów PRL

Przez kilka dni, kiedy pogorzelisko się dopalało i dopalić jakoś ciągle nie mogło, komentariat fejsbukowy zamienił się w 24-godziną telewizję informacyjną. Wrzucał z częstotliwością karabinu maszynowego filmiki i zdjęcia z pożaru, na co reagowano emotkami w postaci łez i wypowiedziami, które miały wzruszać. Że było, minęło, se ne vrati

Nie rozumiem tego, więc nie płakałem i nie płaczę z innymi. Mnie to kino kojarzyło się z fatalnym, zwłaszcza dla dzieciaka-kinomana, jakim byłem w latach 70. ubiegłego wieku, układem foteli na sali projekcyjnej. To znaczy wszystkie były na tej samej wysokości, a nie tak jak być powinno: z górki na pazurki, z tylnych rzędów krzeseł do tych najbliżej srebrnego ekranu. Przez to większość filmów obejrzałem na stojąco.

Drugą kwestią byli bileterzy, za mojej młodości chmurnej i durnej jedna pani i dwóch panów. Żeby obejrzeć film dla dorosłych, a dorosłość zaczynała się od 16 lat, sfałszowałem legitymację ucznia i wpadłem. Chociaż wróć. Jako piętnastolatka nie wpuszczono mnie na „Wejście smoka” do kina „Kosmos” w Olsztynie, gdzie bawiłem na wakacjach u wujków, za to pan Romek (zwany wtedy, niech się nie pogniewa, proszę, „Łysym Romkiem”) ulitował się nade mną i Bruce’a Lee zobaczyłem w akcji. 

Oberwałem też solidnie po tyłku od matki, bo jako zupełny szczyl wybrałem się po cichu na seans o godzinie 19.00 i premierę „Trzech muszkieterów” Richarda Lestera z Michaelem Yorkiem w roli D’Artagnana. Myślała, że zostałem porwany przez legendarną czarną wołgę, więc paskiem odreagowała sobie swój strach o pierworodnego. Ojciec miał to gdzieś, wolał telewizję.

W latach 80. kino w „Leśniku”, czy w telewizji, chłonąłem jak gąbka. Miałem w liceum kolegę Krzyśka, z dobrego profesorskiego domu w Białowieży, który był mi w tym względzie mentorem.

W „Górniku”, czyli Hajnowskim Domu Kultury, idąc za głosem serca, zapisałem się oczywiście na kółko filmowe pod wodzą instruktora Zbigniewa Weresy. Był po zaocznym filmoznawstwie i jak mało kto potrafił godzinami opowiadać o swojej pasji. Dużo było w tych monologach wtrętów osobistych, z których zapamiętałem zwłaszcza jeden. Ten o panu Zbyszku jako nieprzystającym nigdzie młodzieńcu z Hajnówki, który przysypiał sobie często na ławeczkach w parku, i nad którym pastwiło się werbalnie dorosłe i dostojne hajnowskie drobnomieszczaństwo: „Z niego już nic nie będzie!”. „I co?” –  śmiał się pan Zbyszek na wspomnienie tych złośliwości. – „Studia skończyłem i robię to, co kocham”. Potem wyemigrował do Stanów. 

Na filmoznawstwo do Łodzi jak Krzysiek czy pan Zbyszek się nie dostałem. Ale nie płaczę z tego powodu, bo córka przejęła dawną pasję po mnie. Ma wszystko lub prawie wszystko w streamingu internetowym. I „Leśnik” to dla niej prehistoria. Ja od dawna o nim nie myślałem, ale ruski dron poruszył lawinę wspomnień, związaną z konkretnymi ludźmi, nie budynkiem. Potem zaczął padać deszcz i opuściłem grupkę gapiów. 

Arkadiusz Panasiuk

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны. Неабходныя палі пазначаны як *

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў кастрычніку

    – 27.10.1430 г. памёр вялікі князь Вітаўт (нар. каля 1350). – 12.10.1865 г. у Смаленску нарадзіўся Міхал Анцаў, беларускі кампазытар і харавы дырыжор. Памёр 21.07.1945 г. у Маскве, дзе пахаваны на Новадзевіцкіх могілках. – 8(20).10.1885 г. у Вільні нарадзіўся Аляксандар …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (438) – атрыманьне ў 1587 г. горадам Лідай самакіраваньня паводле магдэбурскага права.
  • (126) – 14.10.1899 г. у Слабадзе-Кучынцы Слуцкага пав. нар. Адам Бабарэка, беларускі пісьменьнік і крытык. Закончыў Мінскую духоўную сэмінарыю, настаўнічаў на Случчыне, у 1922–1927 гг. вучыўся на этноляга-лінгвістычным аддзяленьні Беларускага Дзяржаўнага Унівэрсытэта і працаваў у рэдакцыі газэты „Савецкая Беларусь”.

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары / Poprzednie numery

Усе правы абаронены; 2025 Czasopis
Social Media Auto Publish Powered By : XYZScripts.com