Czym żyła Białowieża sto lat temu, czyli w 1922 roku? Co się działo w otaczającej ją Puszczy Białowieskiej? Odpowiedź na te pytanie jest krótka – żyło się bardzo trudno! Wojna światowa i wojna polsko-bolszewicka mocno zdestabilizowały życie na tym terenie. Białowieża w dużej części została zniszczona jeszcze w 1915 roku, natomiast większość ludności carski rząd zmusił do uchodźstwa w głąb Rosji. Puszczę przez trzy i pół roku eksploatował okupant niemiecki, pozostawiając w niej blizny, które rząd polski usuwał latami.
Białowieża starała się podnieść z ruiny, ubóstwa i nędzy. Liczni mieszkańcy powracali ciągle z uchodźstwa (bieżeństwa). Trzeba było od nowa się budować, doprowadzać do porządku grunta rolne, łąki. Dodatkowo powstał problem z pastwiskami. Przyjęta przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej 10 stycznia ustawa o likwidacji serwitutów pozbawiła ludność możliwości korzystania ze wspólnych pastwisk, na których wypasano bydło.
Do Białowieży ściągała także z całej Polski, za pracą, spora rzesza urzędników, handlowców, usługowców, robotników leśnych oraz tartacznych. Mieszkańców przybywało z dnia na dzień, na koniec 1922 roku Białowieżę zamieszkiwały już 2892 osoby.
W Puszczy Białowieskiej było wciąż niespokojnie. Powstałe po wojnie różnego typu bandy, głównie rabunkowe, siały niesłychany terror. „Kurjer Warszawski” w numerze 127 z 11 maja tak przedstawił ówczesną sytuację: „W połowie kwietnia mniej więcej otrzymaliśmy pierwszą wiadomość, że w puszczy białowieskiej dzieją się rzeczy nieco zagadkowe. Pisano nam i mówiono, że bandytyzm rozwija się tam w rozmiarach wprost przerażających (…). Od tego czasu powtórzyły się niejednokrotnie wieści alarmujące. Donoszą nam, że cała puszcza białowieska jest faktycznie opanowana przez bandy, uzbrojone w karabiny niemieckie typu wojennego, a nawet broń maszynową. Bandy rozporządzają podobno znaczną ilością amunicji i granatów ręcznych. Nie brak im także furgonów, a obozy w lasach zakładane są według zasad wojskowych. (…) Wieczorami nikt już samopas w obrębie puszczy białowieskiej podróżować nie ma odwagi. Niektóre bandy liczą podobno po kilkaset ludzi i utrzymują stały kontakt między sobą (…). Zauważono również tajemnicze przejazdy nieznanych indywiduów, legitymujących się w razie potrzeby jako kupcy leśni. Stosunki w owych stronach przypominają obecnie „Dzikie pola” dawnej Rzeczypospolitej. Ludzie podróżują tylko gromadami i pod eskortą, mówią coraz głośniej o systemie okupów i podatków rekwizycyjnych, zaprowadzonych przez bandy”.
Dawała o sobie znać również partyzantka białoruska, prowadząca antypolską akcję agitacyjną i dokonująca wystąpień zbrojnych w powiatach bielskim, białostockim i sokólskim. W początkach marca policja przeprowadziła liczne aresztowania wśród białoruskich powstańców. Znalazła się między nimi Wiera Masłowska, główna organizatorka tej organizacji na tym obszarze. Po aresztowaniach pozostała część oddziału ukryła się w Puszczy Białowieskiej. W początkach kwietnia sztab organizacji został ulokowany na bagnistym terenie leśnym w okolicy Starzyny. Przebywało tutaj 28 uzbrojonych partyzantów, pozostali byli rozproszeni po wsiach. Partyzantami dowodził Herman Szymaniuk ps. „Skamaroch”. Oddział miał jakoby wydawać czasopismo „Biełaruski Partyzan” (w stopce podawano, że jego redakcja mieści się w „Głównym Sztabie Białoruskich Partyzantów w Puszczy Białowieskiej”), ale najprawdopodobniej pismo to drukowano na Litwie bądź w Ogrodniczkach koło Supraśla.
W kwietniu białoruska grupa partyzancka „atamana Czorta” przeprowadziła na tym terenie kilka akcji. 8 kwietnia dokonała ona napadu na dom gajowego Jana Olkiewicza w Witowie. Zabito dwóch synów gajowego – 18-letniego Bronisława i 14-letniego Stanisława oraz ich matkę. Gajowemu udało się zbiec. 17 kwietnia grupa podpaliła składy drewna na 102 km linii kolejowej Czeremcha – Hajnówka, będące własnością Wileńskiej Dyrekcji Kolei Państwowej. Wcześniej Dyrekcja otrzymała list z ostrzeżeniem przed wywózką drewna z Puszczy Białowieskiej. Z kolei w nocy z 28 na 29 kwietnia partyzanci „atamana Czorta” napadli na miasteczko Kleszczele. Śmierć ponieśli posterunkowi Adam Borzym i Stanisław Ostaszewski.
Władze państwowe przeprowadziły obławę na sprawców napadu. 6 maja oddziały wojskowe i policja okrążyły w Puszczy Białowieskiej grupę partyzantów. Po krótkiej walce ujęły sześć osób. Za dokonane napady i zabójstwa czterech z nich zostało skazanych przez sąd doraźny na karę śmierci przez rozstrzelanie. Wyrok wykonano 24 maja 1922 roku w Białymstoku.
W takiej atmosferze starano się ustalić kształt gospodarki leśnej na tym terenie na najbliższe lata. W połowie stycznia obradowała w Białowieży Komisja Techniczno-Gospodarcza, która na podstawie zakończonych w lecie 1921 roku prac pomiarowych i taksacyjnych w nadleśnictwach puszczańskich ustaliła podstawy przyszłej gospodarki w Puszczy Białowieskiej. Ustanowiono cztery rodzaje gospodarstw: iglaste, dębowe, jesionowe i olchowe, z określonymi wiekami rębności. Na miejscu ustalono także granice wszystkich projektowanych w Puszczy rezerwatów. Niestety, próba nadania im statusu Parku Narodowego, co w sierpniu zdecydowała Państwowa Komisja Ochrony Przyrody (późniejsza Państwowa Rada Ochrony Przyrody), nie powiodła się. Zatwierdzenia nie doczekały się również opracowany i przedłożony władzom statut organizacyjny i regulamin Komisji Parku Narodowego w Białowieży.
Dużo wysiłku w uregulowanie zasad właściwej gospodarki w Puszczy Białowieskiej włożył prof. Julian Rafalski z Uniwersytetu Poznańskiego. 3 lutego przedstawił on ministrowi skarbu Jerzemu Michalskiemu swoją opinię i propozycje odnośnie planów eksploatacji lasów białowieskich. Jego zdaniem eksploatację powinna była prowadzić administracja Lasów Państwowych albo krajowy przemysł drzewny na drodze ogłoszenia publicznego konkursu. Sprzedaż na pniu, na koncesję, spowodowałaby uzyskanie znacznie niższych cen niż za surowiec wyrobiony w lesie lub przetarty we własnych zakładach, a ponadto nie zapewniłaby prawidłowego wykonania prac hodowlanych.
W lutym Ministerstwo Skarbu opracowało swój projekt umowy na eksploatację Puszczy Białowieskiej. Prof. Rafalski ocenił go krytycznie. Ponownie wypowiedział się za eksploatacją Puszczy we własnym zarządzie administracji Lasów Państwowych, co umożliwiłoby uzyskanie nie tylko najwyższej ceny za drewno, ale i innych wielorakich korzyści gospodarczych.
Interwencje prof. Juliana Rafalskiego w sprawie projektu spowodowały, że Ministerstwo Skarbu w połowie 1922 roku przekazało całą sprawę do Departamentu Leśnictwa. Toczące się w Departamencie pertraktacje zakończyły się fiaskiem wobec nieprzyjęcia przez reflektanta nowo opracowanych warunków umowy.
Brak jasno określonych zasad gospodarowania puszczańskimi zasobami drzewnymi, przynosił Lasom Państwowym olbrzymie szkody. Korzystał na tym kto tylko mógł. Korupcja kwitła na całego. Przykładem tu może być chociażby niezwykle korzystna dla spółki, a szkodliwa dla Skarbu Państwa umowa zawarta w styczniu na osiem miesięcy przez Zarząd Okręgowy Lasów Państwowych w Białowieży z byłym starostą powiatu bielskiego Józefem Sieńkowskim oraz z właścicielem ziemskim Gartkiewiczem, a także z braćmi Kuszelem i Wolfem Krugmanami na wycinanie drzew zagrożonych kornikiem.
ZOLP organizował otwarte przetargi na drewno opałowe, kloce dębowe i świerkowe, papierówkę świerkową z drzew pułapkowych na kornika i posuszowych, klepkę dębową memelską, szprychy dębowe. Przetargi takie odbyły się 24 lipca, 8 sierpnia i 16 listopada. Wygrywały je przeważnie spółki z kapitałem żydowskim. Urzędników przekupywano.
Powszechnie wiadomo było, że polski rząd zamierza wydzierżawić eksploatację Puszczy Białowieskiej jakiejś spółce zagranicznej, by zapewnić dopływ obcej waluty mocno jej łaknącemu skarbowi państwa. W tej sprawie prowadzono już rokowania z M. Dugenem – przedstawicielem angielskiej firmy Clauder w Londynie.
Dokończenie nastąpi
Piotr Bajko