Pa prostu / Па-просту

  • Nimiecki „palicjant” z Plantaŭ (1)

    Z cyklu "Płacz zvanoŭ" (Cz. 26)

    Pra nimieckich palicjantaŭ z hetaj wioski (u papierach Nowaj Świdziłaŭki), szto sześć wiorst na pałudniowy zachad ad Krynak, ja ŭże pisaŭ. Zaraz jak nastali hitleraŭcy, u aŭguście 1941 r. kala dwaccaci maładych mużczyn – katolikaŭ z Planataŭ, Guraniaŭ, Barsukowiny i Padlipak pryjszli na pastarunak nimieckaj…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Hapčyna vnučka

    Siête stałosie v marciovi.

    Porankami šče trochi moroziło, ale dniom sonečko dobre hrêło, sniêh davno rozstav napreč. Posliêdnich para dion pohoda była vže vesnianaja.Agata šparko išła z dočkoju na prystanok, vony vybralisie do Biłostoku do dochtora. Marjola raz-po-raz pudbihała, starajučysie pospiêti za materoju, a siête ne było takoje proste…. ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Kaliś pisali

Oficjalny pogrzeb, pomoc lekarska i szpitale

Z cyklu wspomnień z katorgi sowieckiej "Sołowki – wyspa tortur i śmierci" (cz. 18)

Oficjalny pogrzeb

Jedną z największych bolączek katorgi sołowieckiej było brak ubrań, szczególnie na porę zimową. Władze więzienne ani ubrania, ani bielizny nie wydawały, to też każdy więzień przez cały czas swego tu pobytu chodził w tym, co ze sobą przywiózł. Najbardziej cierpieli pod tym względem kryminaliści, którzy i na wolności przeważnie mają tylko to, co się na nich widzi. Gdy już tylko strzępy wisiały na ciele, siłą rzeczy nie mógł taki więzień wyruszać do robót i był odsyłany do 11 kompanii.

Największa nędza, którą czasami oglądamy, nad którą co czulsze serca łzy przelewają, jest przepychem w porównaniu z tym, co tu sie dzieje. Wśród trudnych do opisania brudów, w najohydniejszym zaduchu siedzą pilnie strzeżone chude, głodne, wynędzniałe postaci ludzi-zwierząt, za kawałek chleba gotowych wzajemnie rzucić się do gardła.

Do robót rzadko są wypędzani, chyba tylko latem. Idą wtedy prawie nadzy. Ale często się zdarza, że ci nagusi i dobrowolnie wyruszają z kompaniami robotniczymi, pędzi ich wówczas nadzieja wyżebrania po drodze, od któregoś z więźniów, kawałka chleba lub jakiegoś strzępu na przykrycie ciała.

– – –

Mroźny wieczór zimowy. Ostry wiatr północny przeraźliwie wyje na dworze, wstrząsając cienkimi ścianami drewnianych szop więziennych. Za ścianami, w ciemnym kącie, siedzi grupa półnagich więźniów. Zbili się w grupę jak najciaśniej, jak najbliżej siebie i ciepłem ciał swoich ogrzewają jeden drugiego. W piecu ogień dawno już wygasł, a znowu zapalić nie można. Mróz coraz natarczywiej wciska się przez szczeliny i białym swym cieniem powoli… przykrywa… pogrążoną w słodkim śnie zbitą masę ciał ludzkich…

A nad ranem, ledwo świt rozjaśnił niebo, długim szeregiem pociągnęły do kostnicy nosze.

 

Oficjalny pogrzeb

Kostnica szpitala głównego mieściła się w jednej z baszt Kremla. Szczególnie zimą leżało tu po kilkadziesiąt trupów zwalonych na kupę, tak po prostu jeden na drugim. Po ciężkiej drodze życia w cichej zgodzie oczekują cierpliwie na ułożenie do wiecznego spoczynku sine od szkorbutu, czarne od gangreny, wychudzone, nagie, często z roztrzaskanymi przez dozorców czaszkami śmierdzące ciała ongiś arystokratów, wielkich panów, mężów nauki, złodziei, bandytów i prostytutek.

Z pogrzebem więźniów nie zadawano też wiele trudu. Latem na cmentarzu poklasztornym wykopywano zwykle kilka jam ot takich, by mogło się w każdej zmieścić po 200-300 ciał ludzkich i przykrywano deskami i jodłą. A gdy w kostnicy uzbierał się spory stos trupów, zajeżdżała pod jej bramę pojemna fura, wrzucano kilka ciał, przykrywano rogożą i wywożono na cmentarz. Tu ceremoniał też był prosty i nieskomplikowany. Po ustawieniu wozu nad krawędzią jamy woźnica – grabarz wyciągał z fury boczne deski i trupy jeden po drugim z łoskotem padały w dół. Potem znów wracał do kostnicy, a stąd na cmentarz i tak kilka razy, aż wszystkie ciała „ułożył na wieczny spoczynek”.

W ten sposób podczas zimy napełniano kilka jam, a gdy wiosna przyszła, przykrywano je nieco piaskiem, spod którego – szczególnie po deszczach – sterczały ręce i nogi. Nierzadkie też były i takie wypadki, że na wozie a nawet w jamie nieboszczyk zmartwychwstawał i ruchem lub słowem błagał woźnicę, by go jeszcze nie grzebał…

 

Pomoc lekarska i szpitale

Na czele wydziału sanitarnego za moich czasów stało trzech lekarzy naczelnych. Dr. M. Feldman, żona zastępcy prokuratora O. G. P. U. wprawdzie figurująca jako wolna, ale prawdopodobnie zesłana na Sołowki przez męża za rozpustę, dr. Draho b. lekarz więzienia na Butyrkach w Moskwie i dr. Jachontow – więzień.

Według regulaminu, zadaniem wydziału sanitarnego, oprócz zwykłej pomocy lekarskiej, był jeszcze i nadzór nad stanem sanitarnym więźniów i więzień. Jak jedno tak i drugie było zwyczajnym tylko blefem (zresztą spotykanym w Sowdepji na każdym kroku), bowiem lekarze urzędowi niewiele dbali o chorych, a ci którzy by i chcieli coś pomóc (współwięźniowie) też zrobić nic nie mogli, bo ani lekarstw, ani narzędzi tu prawie nie było. Merlę i bandaże zastępowały szmaty starej, noszonej bielizny szpitalnej, watę – pakuły lub poszarpane ścierki i kawałki worków.

Jakiż więc mógł być stan sanitarny, jeżeli oprócz tych, którzy pracowali w lasach i przy połowie ryb, nikomu żadnemu ubrania ani bielizny nigdy nie dawano, wobec czego wszy gnieździły się w takich masach, że więźniowie nie zadawali sobie nawet trudu ich łapania, lecz po prostu kładli ściągniętą z karku koszulę lub bluzę na podłogę i buciskami deptali. A pościeli nie tylko nikomu nie dawano, ale o niej myśleć nie można było. W takiej zaś 11 kompanii nigdy się nawet nie myto, po prostu dlatego, że nie było sensu, gdyż najdalej po upływie pół godziny każdy by znów chodził w dawnych wstrętnych brudach. To też różne epidemie były tu częstymi gośćmi i dziesiątkowały więźniów w zastraszający sposób. Pozatem prawie każdy więzień, z powodu braku ciepłego ubrania, miał odmrożone ręce i nogi, brud zaś i brak odpowiednich leków powodowały gangreny. Z 1600 osób zesłanych na Sołowki w r. 1926 z południowej Rosji po upływie dwóch lat pozostało ledwo 250, przy czym i z tych każdy stał się kaleką. O ile kryminaliści zamarzali dziesiątkami z powodu braku ubrania, o tyle Sartowie i Turkmeńczycy odmrażali kończyny z powodu nieprzyzwyczajenia do mrozów Północy.

Właściwym więc zadaniem wydziału sanitarnego była ochrona przed chorobami i epidemiami tylko garstki wolnej administracji i stacjonujących tu oddziałów wojskowych. Dla więźniów zaś pomocy lekarskiej, ściśle rzecz biorąc, tutaj nie było.

 (D. c. n.)

Franciszek Pietkiewicz

„Kurier Wileński” nr 27 (2269), 4 lutego 1932 r.

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны. Неабходныя палі пазначаны як *

Календарыюм

Гадоў таму

  • у верасьні

    – барацьба ў 1195 г. полацкіх князёў супраць смаленскага князя Давыда Расьцісловіца. Разгром палачанамі войскаў смаленскага князя. – 8 верасьня 1380 г. кулікоўская бітва. Перамога маскоўскіх войск на чале з князем Дзмітрыем Данскім над мангола-татарскімі войскамі. – 8 верасьня 1514 …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (527) – У 1498 г. вялікі князь Аляксандар Ягелончык абдараваў Драгічын на Бузе магдэбурскім правам на самакіраваньне. У хуткім часе Драгічын стаў чацьвёртым па велічыні і значэньні горадам Вялікага Княства Літоўскага пасьля Вільні, Гародні і Бярэсьця.
  • (34) – 19.09.1991 г. Вярхоўны Савет БССР зацьвердзіў назву адроджанай беларускай дзяржавы: Рэспубліка Беларусь. Таксама вырашыў, што яе дзяржаўнымі сымбалямі будуць бел-чырвона-белы сьцяг ды герб Пагоня.

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары / Poprzednie numery

Усе правы абаронены; 2025 Czasopis
Social Media Auto Publish Powered By : XYZScripts.com