Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    23. Zabytaja tragedia kala Krynak (4)

    Syne, kab adkapać ich, paprasili Bronisia Czarnamysaho z susiednich Klabanaŭcaŭ. Toj uziaŭ z saboju jaszcze dvoch mużczyn i noczu pajechali na miesca tragedii. Kali paczali raskopvać jamu, z siaredziny trysnuła kroŭ. Pamału vyciahnuli dva trupy Sidaroviczaŭ i pa cichu pryviaźli ich da Kundziczaŭ. Myła ich…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    13. Stan nevyznačanosti

    Orła wrona nie pokona! [Antykomunistyčne hasło v vojennum stani v Pôlščy.] Statut Białoruskiego Zrzeszenia Studentów (BAS) pisavsie mnoju miêseci dva. Odnočasno my začali vyšukuvati „našych” studentuv u akademikach raznych vyžšych škôł u Varšavi i psychologično pudhotovlati jich do toho, što budemo rejestrovati biłoruśku studenćku organizaciju… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Dziedzictwo

Jarmark u Chodkiewicza

Jest duże prawdopodobieństwo, że idąc wydeptaną ścieżką przez sam środek Góry Zamkowej w Gródku, stąpam po śladach któregoś z Chodkiewiczów. Warto wiedzieć, że to nie taka sobie pierwsza lepsza starodawna familia, a jeden z najznamienitszych ruskich rodów Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Dochodzę do rzeki Supraśl, która opasuje wzgórze od wschodu, a przed wiekami, jeśli wierzyć nielicznym przekazom, zasilała fosę. Od południowej strony rozłożyły się tu dziś kramy działających w gminie Gródek kół gospodyń wiejskich. Można w nich kupić domowej roboty potrawy, ciasta, chleb ze smalcem i ogórkiem małosolnym. Chętnych na takie jedzenie nie brakuje. Idąc dalej w stronę rzeki trafiam na stoiska z wyrobami wiklinowymi, haftowanymi, filcowanymi, a skręcając w lewo napotykam się na ceramikę i naturalne kosmetyki. Nigdzie nie widać plastikowych koszmarków rodem z Chin, które królują na jarmarkach. Pod wiatą zaaranżowano scenę, na której występują na żywo artyści, żadne playbacki, gotowce z komputera. Wieczorem znana grupa Czeremszyna ściągnie niemałą grupę fanów nie tylko z Gródka i okolic, ale też z Białegostoku i innych zakątków Podlasia. Po drugiej stronie ścieżki rozłożyła się ze swoimi stanowiskami grupa rekonstrukcyjna „Trzaskawica”. Kilkunastu wojów założyło obozowisko, do którego chętnie zaglądali nie tylko chłopcy w wieku szkolnym, ale i szacowni ojcowie rodzin. Strzelanie z łuku, rzucanie dzidą, toporkiem, władanie mieczem, używanie drewnianej okutej tarczy – wszystkie te atrakcje przyciągały chętnych do popróbowania rycerskiego rzemiosła. „Trzaskawica” pokazała też pojedynek średniowiecznych wojów ku uciesze tłumu, który szczelnie otoczył walczących. 

Tak oto pierwszy Jarmark na Górze Zamkowej w Gródku rozpoczął pisać swoją historię.

Historia

Dzieje Gródka jako ważnego ośrodka na handlowo-militarnym szlaku sięgają co najmniej dwa wieki wstecz, zanim gród na Supraśli objęli w posiadanie Chodkiewicze. Książęta litewscy, którzy w XIV w. władali Podlasiem utrzymywali liczne dobrze umocnione twierdze, otoczone osadami drobnego rycerstwa. Gródek z okolicznymi Mieleszkami i Bielewiczami odgrywał w tym systemie ważną rolę. Gdy w wojnie trzynastoletniej król Kazimierz Jagiellończyk pokonał Krzyżaków (1466 r.), likwidując tym samym przyczynę dotychczasowego zagrożenia z zachodu i północy, nastały czasy pokoju, okres ożywionych kontaktów gospodarczych. Król i zarazem wielki książę nagrodził nadaniami wiernych poddanych, w tym jednego ze swoich najbardziej oddanych litewskich dostojników – Iwana Chodkiewicza. Otrzymał on m.in. Gródek, który po jego śmierci w tatarskiej niewoli odziedziczył syn Aleksander, a po nim panem Gródka został Grzegorz (Hrehory) Chodkiewicz. To właśnie tych dwóch wielkich możnych litewskich Gródek obrał sobie za praojców swojej historii. Gdy w 1989 r. skończyła się epoka PRL-u, czyrwony Haradok („czerwony”, czyli potocznie komunistyczny Gródek) szybko dość potrafił odrzucić historyczno-propagandowy balast i odesłać na śmietnik historii między innymi generała Karola Świerczewskiego, który patronował głównej ulicy miasteczka, a odwołać się do swojej prawdziwej i dumnej historii. Na niebieskich tablicach pojawili się Aleksander i Grzegorz Chodkiewicze. Stało się to wtedy, gdy władza samorządowa znalazła się rękach działaczy białoruskich, próbujących wówczas zbudować solidny ruch polityczny, obejmujący swym zasięgiem wschodnie Podlasie i sam Białystok. Powstało Białoruskie Zjednoczenie Demokratyczne, którego gródeccy działacze byli rzecznikami białoruskiego odrodzenia w swojej gminie. Ruch ten nie przetrwał próby czasu, rywalizacji z daleko silniejszymi polskimi partiami, do których migrowali niektórzy białoruscy liderzy. W gminie Gródek natomiast białoruski ruch zdobył realną władzę i wpływ na decyzje samorządu. Jednym z celów tej działalności było budowanie tożsamości historycznej opartej na ruskim (litewskim) rodzie Chodkiewiczów. Od samego początku wielkim orędownikiem tych działań i propagatorem wiedzy o Chodkiewiczach był słynny malarz Leon Tarasewicz, zarazem ówczesny radny. Do swoich działań zaangażował znanego białoruskiego pisarza z Krynek Sokrata Janowicza. Na łamach stworzonej wówczas lokalnej białorusko-polskiej gazety, której redagowanie powierzono redaktorowi naczelnemu „Czasopisu” Jerzemu Chmielewskiemu, rozpoczęło się drukowanie w częściach historycznego eseju, wydobywającego z niebytu zapomniane wielkie postaci samego Gródka, jak i całego regionu. Oprócz tego Chodkiewicze zostali patronami Publicznego Gimnazjum w Gródku i pozostawali nimi aż do likwidacji gimnazjów w 2017 r. 

Do powszechnej wyobraźni zaczął przemawiać też stworzony przez Leona Tarasewicza rysunek, przedstawiający zamek – gród Chodkiewiczów – i jest on do dziś wykorzystywany jako ilustracja do narracji o ich gródeckiej siedzibie. Ponadto z inicjatywy Tarasewicza i przy wsparciu białoruskich działaczy herbem gminy Gródek stał się w 1990 roku faktyczny herb Chodkiewiczów, łączący dwa znaki – Gryfa i Kościeszę. Ród Chodkiewiczów od 1990 r. był więc coraz bardziej obecny w świadomości mieszkańców Gródka i całej gminy i to nie tylko w ujęciu historycznym, stając się trwałym elementem współczesnej kultury i tożsamości. 

Pamiętam, jak jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku podczas spotkania z miejscowym historykiem, działaczem białoruskim i radnym Aleksandrem Karpiukiem oraz z innym radnym z kręgu białoruskich działaczy, nieżyjącym już, Mikołąjem Adamikiem, rozmawialiśmy o idei odbudowania zamku Chodkiewiczów. Towarzyszyła temu pewna ekscytacja, jednakże pomysł ten pozostał jedynie w sferze marzeń. Do dziś nie wiadomo bowiem nic o wiarygodnych źródłach, które umożliwiałyby odtworzenie bryły budowli XVI- czy XVII-wiecznej, a badania archeologiczne z lat 80. i 90. objęły swym zasięgiem jedynie niewielką powierzchnię Góry Zamkowej, choć przyniosły wiele interesujących odkryć. Wśród ceramicznych artefaktów największą część stanowiły charakterystyczne kafle, prawdopodobnie z zamkowych pieców.  

Rynek 

Po zamku nic nie zostało, właściwie żadnych materialnych śladów, oprócz tego co odkopywali archeolodzy. Przed wojną, w latach 30. XX wieku, przeprowadzono niwelację terenu, co bezpowrotnie zniszczyło oryginalne pozostałości po fortyfikacjach i znajdujących się tu przed wiekami zabudowaniach. Na Górze Zamkowej w powojennych czasach zainstalował się rynek. Tak jak i dziś w Gródku we wtorki zjeżdżała tu okoliczna ludność na handel. Po prawej stronie od wjazdu z ulicy Zamkowej stały drewniane kramy, po lewej parkowały furmanki, z których okoliczni rolnicy i ogrodnicy sprzedawali wszystko, co na wsi można było wytworzyć – zboże, warzywa, owoce, zwierzęta… I dla kilku pokoleń miejsce nazywane obecnie Góra Zamkową, to po prostu rynek.

Furmanki jechali i jechali – opowiada jeden z moich rozmówców. – Patom jechali da gaspody. Jana była tam, dzie ciapier stary Lewiatan (sklep spożywczy). Koni prywiazywali pa druhaj staranie – bloka tady jaszcze nie było. Tut na rynku doha masarnia była. Prywozili miaso da chłodni. W chłodni byli bryły lodu obsypany tracinami.

Ten betonowy budynek masarni należący do Gminnej Spółdzielni (GS) był tu właściwie jedyną budowlą wzniesioną w kresie PRL-u. 

Od czasu przeniesienia się rynku do centrum miasteczka w latach 90. ubiegłego wieku aż do dziś Góra Zamkowa nie była miejscem cieszącym się specjalną popularnością wśród mieszkańców Gródka. Zanim wykonano tu prace porządkowe, wybudowano wieżę widokową, wiatę, postawiono ławki, teren porastały krzaki i wysokie trawy.

– Ostatnio przejeżdżałem tędy rowerem… – opowiada zagadnięty mężczyzna w średnim wieku. 

– Ostatnio, czyli…

– Dawno. Może 20 lat temu. 

Do spotkań i imprezowania bardziej nadawał się Boryk, niewielkie, porośnięte lasem uroczysko przylegające do Gródka, znane z festiwalu Basowiszcza. Na Górze Zamkowej raczej śladów ognisk, puszek i butelek nie było zbyt wiele. Dopiero w 2023 r., gdy przeprowadzono swego rodzaju rewitalizację tego miejsca, ludzie zaczęli tu przychodzić. Jest nadzieja, że Góra Zamkowa stanie się popularnym celem spacerów, pikników i spotkań towarzyskich. Stworzona tu infrastruktura w prosty sposób, nie naruszając ukształtowania krajobrazu miejsca, które objęto ochroną konserwatorską już w 1937 r., pomogła przystosować ten teren, by służył lokalnej społeczności. Szkoda, że zarówno wygląd wieży widokowej, jak i wiaty, mają współczesny charakter, są proste i praktyczne i nie mają nic wspólnego z architekturą czasów Chodkiewiczów.

Mity, legendy, tradycje

Poszukując śladów Góry Zamkowej w ludzkiej pamięci, natknąłem się na różne ciekawe opowieści. Są to zarówno informacje dotyczące osobistych doświadczeń pytanych osób, często sięgające ich dzieciństwa, jak też zasłyszane historie mniej lub bardziej prawdopodobne.

Adam Ciuńczyk, leśniczy i miejscowy pasjonat lokalnej historii, autor książki „Znachor Gródecki”, zapisał w swoich krótkich wypowiedziach w części „Ludzie mówią” tak (s.72): …przed wojną to jeszcze jedna rodzina w Gródku miała przydomek „zamkawyja”, bo to niby kiedyś służyli na zamku

Z kolei Joanna, rodowita gródczanka, wspomniała opowieść ojca, który mówił o odgłosach cerkiewnych dzwonów, gdy przyłożyć ucho do ziemi na Górze Zamkowej. Ale nie słyszała, żeby ktoś próbował wsłuchiwać się w odgłosy wydobywające się spod ziemi, choć, trzeba przyznać, legenda ma w sobie pewną moc, a zapadnięte czy zatopione cerkwie, to dość częsty motyw ludowych podań we wschodniosłowiańskich kulturach. Nie należy wszakże naśmiewać się z tego typu przekazów, bowiem w czasach Chodkiewiczów znajdowała się tu, na zamku, cerkiew, do której zapewne chodzili zarówno jaśniepaństwo, jak i reszta mieszkających tu prawosławnych. 

Dla Ireny Matysiuk, która mieszkała w domu przy ulicy Zamkowej, Góra Zamkowa była placem zabaw. Wszystkie dzieci z okolicy, z ulicy Zamkowej i Błotnej spotykały się właśnie tutaj. Bawiły się w chowanego w okolicznych zaroślach, wygłupiały na straganach, stojących tu w rzędzie, wymyślały zabawy na metalowych rurach zamocowanych w ziemi, do których podczas dni targowych przywiązywano konie. Podczas wakacji od południowo-zachodniej strony w zaroślach powstawała baza.

– Przynosiliśmy jakieś gałęzie, deski – nawet nie wiem skąd – opowiada Irena Matysiuk. – Ogradzaliśmy naszą bazę, w której gromadziliśmy różne skarby, czasem rzeczy przyniesione z domu, czasem po prostu kamienie. Zimą natomiast zjeżdżaliśmy tu na sankach. Dziś ten stok wydaje się może mały, ale wówczas był dla nas naprawdę wysoki. To był nasz świetny plac zabaw i jeśli rodzice szukali dzieci z jakiegoś powodu, to Góra Zamkowa była najczęstszym miejscem, gdzie je znajdowali.

Dla mojej rozmówczyni to miejsce w dzieciństwie nie było żadną Górą Zamkową.

– Nikt tu nie mówił „Góra Zamkowa” – tłumaczy mi. – Nie mieliśmy świadomości tego, co tu naprawdę było, nic nie wiedzieliśmy o Chodkiewiczach. Może mieliśmy jakieś przeczucie, że nie jest to takie zwyczajne miejsce, ale te rzeczywiste, historyczne informacje dotarły do mnie, gdy byłam już dorosła. Jednym z takich ważnych momentów, gdy zaczęłam lepiej rozumieć znaczenie Góry Zamkowej dla Gródka, były wykopaliska archeologiczne w 1984 r. Byłam już wtedy nauczycielką w małej szkole w Wierobiach i przyjechałam do Gródka ze swoimi uczniami. 

Ożywić Górę i Chodkiewiczów

Gminne Centrum Kultury organizując przedsięwzięcie skupiło się głównie na celu edukacyjnym. Przybliżyć Chodkiewiczów ludziom – tak w skrócie można by określić kierunek tych działań. Gdy władze gminy Gródek zrealizowały niedawno projekt, w wyniku którego powstała wieża widokowa i pewne elementy infrastruktury, pojawiła się realna szansa na zorganizowanie nowego wydarzenia w tak przygotowanej przestrzeni. Miejsce oprócz swego niesamowitego waloru historycznego stało się po prostu dostępne dla ludzi. Góra ożyła. 

– Patrząc szerzej – mówi Magdalena Łotysz, dyrektorka GCK – temat gródeckiej Góry Zamkowej i Chodkiewiczów mógłby być nie tylko ważnym elementem budowania świadomości historycznej mieszkańców, szczególne dzieci i młodzieży, ale też spełniałby doskonale rolę promocyjną dla Gródka i całej naszej gminy. 

GCK pozyskało środki finansowe na organizację Jarmarku z Narodowego Centrum Kultury w ramach programu EtnoPolska, który zakłada dofinansowanie zadań wzmacniających tożsamość kulturową i uczestnictwo w kulturze na poziomie lokalnym i regionalnym. Napisany projekt wypadł na tyle atrakcyjnie i interesująco, że wśród 2,5 tysiąca wniosków złożonych z całej Polski, uplasował się na pierwszej pozycji. To był na pewno powód do satysfakcji i zarazem potwierdzenie, że pomysł na „Jarmark na Górze Zamkowej” to dobry pomysł.

– Na pewno będziemy kontynuować to działanie. Chcemy otworzyć się na autentyczność, miejscową oryginalność, w żadnym wypadku na tak zwaną chińszczyznę i czystą komercję – mówi z wyraźnym entuzjazmem Magdalena Łotysz. – Żadnych dmuchanych zamków i disco polo. Na Górze Zamkowej powinni pojawiać się miejscowi rzemieślnicy i twórcy, zdrowe, naturalne produkty. Chcemy, tak jak w tym roku, zapraszać grupy rekonstrukcyjne. Myślę, że obecna na jarmarku „Trzaskawica” bardzo uatrakcyjniła całe wydarzenie. Koniecznie też musimy wymyślić coś, żeby bardziej przybliżyć naszym mieszkańcom postaci Aleksandra i Grzegorza Chodkiewiczów. 

Być może mieszkańcy Gródka i okolic będą niedługo mówić: „Nasza Góra Zamkowa”, „nasi Chodkiewicze”.

Jerzy Sulżyk

Fot.: Dorota Sulżyk, 

Radosław Kulesza / GCK w Gródku 

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • У лістападзе

    505 – 1519 г. Заканчэньне пабудовы Барысаглебскай царквы ў Навагарадку, помніка архітэктуры готыкі. 445 – 1579 г. Пераўтварэньне Віленскай Езуіцкай Акадэміі ў Віленскі Унівэрсытэт – першы унівэрсытэт ва ўсходняй Эўропе. 405 – 1619 г. Надрукаваньне „Грамматики словенския правильная синтагма” Мялеція Сматрыцкага. 325 …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (456) – У 1568 г. пачала дзейнасьць заблудаўская друкарня ў маёнтку Рыгора Хадкевіча, у якой друкаваліся кірылічныя кнігі, між іншым „Евангельле вучыцельнае” (1569) і „Псалтыр з Часасловам” (1570).
  • (208) – 4.11.1816 г. у мястэчку Кублічы каля Лепеля нар. Арцём Вярыга-Дарэўскі (пам. у ссылцы ў Сібіры ў 1884 г.), паэт, драматург, публіцыст. Быў сябрам У. Сыракомлі, В. Дуніна-Марцінкевіча. Пісаў на беларускай і польскай мовах. Запачаткаваў беларускія пераклады творчасьці А. Міцкевіча, між іншым пераклаў „Конрада Валенрода”.
  • (137) – 4.11.1887 г. у Капылі, Слуцкага павету нар. Зьміцер Жылуновіч (літаратурны псэўданім Цішка Гартны, замучаны савецкай бясьпекай 11.04.1937 г.), пісьменьнік, выдатны беларускі дзяржаўны дзеяч. Пісаць пачаў у 1908 г. у „Нашай Ніве”.
  • (109) – у лістападзе 1915 г. у выніку стараньняў беларускіх нацыянальных дзеячаў (падчас нямецкай акупацыі) пачалі адкрывацца на Віленшчыне першыя беларускія школы.
  • (95) – 4.11.1929 г. у в. Таргуны каля Докшыц нар. Сяргей Карніловіч, выпускнік Гімназіі імя Янкі Купалы ў Віндышбэргэрдорфе (Нямеччына). З 1949 г. жыў у эміграцыі ў Кліўленд (ЗША). Адзін з самых актыўных арганізатараў беларускага грамадзка-рэлігійнага жыцьця ў гэтым горадзе, між іншым

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis