To nowy całodobowy białoruski kanał telewizyjny, od 7 sierpnia nadawany z satelity i w Internecie. Prace nad jego uruchomieniem rozpoczęły się wiosną ub.r. Za projektem stoi zarejestrowane w Polsce konsorcjum niezależnych mediów białoruskich na emigracji, skupionych wokół nadającego z Warszawy Euroradia.
Do projektu dołączył Aleksy Dzikawicki, który w listopadzie odszedł z Biełsatu, gdzie na koniec był tam szefem redakcji po zwolnieniu Agnieszki Romaszewskiej. Został on koordynatorem i głównym menadżerem Belarus Tomorow. W zamyśle ma być to zalążek białoruskiej telewizji publicznej. Projekt jest finansowany z trzyletniego grantu Komisji Europejskiej.
Belarus Tomorow to strymingowa platforma, utworzona na wzór Netfliksa i podobnych mu kanałów. Można na niej oglądać programy wideo niezależnych mediów białoruskich i blogerów, zamieszczanych przede wszystkim na YouTube – filmy dokumentalne, programy publicystyczne, koncerty i reportaże. Mają tam też być dostępne filmy fabularne, które przez trzydzieści lat powstały w ramach niezależnego kina białoruskiego. Do tej pory współpracę nawiązano z ponad dwudziestoma partnerami. Dla Belarus Tomorow udostępniają oni swoje produkcje na bieżąco. Dzięki temu na platformie emitowanych jest sześć godzin programów premierowych dziennie.
Dzikawicki chciałby też zamieszczać produkcje Biełsatu, głównie z archiwum stacji. Zwrócił się w tej sprawie do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ponieważ ono w największym stopniu ją finansuje.
Nowy medialny projekt zza granicy z założenia skierowany jest do odbiorców w Białorusi. Jego twórcy stawiają przede wszystkim na drogę satelitarną. Zdaniem Dzikawickiego w Mińsku firmy instalujące anteny satelitarne wciąż mają dużo zamówień. Tą drogą bezpiecznie można bowiem oglądać niezależne programy. Służby potrafią namierzyć, co kto ogląda w Internecie, ale nie są w stanie tego zrobić w przypadku telewizji satelitarnej.