Dzikość to pożeranie. Łapczywe, nieustanne, bez zbędnych rozmyślań. Refleksja przynależy rozumowi, brzuch chce się nasycić. Czarna dziura przewodu pokarmowego zieje, wchłania, wsysa, żuje i połyka. Natura zajęta jest nieustannym poszukiwaniem pokarmu. Goryle nizinne zachodnie w afrykańskiej dżungli prawie bez przerwy jedzą. Podobnie jak nornice w Puszczy Białowieskiej. Jedzenie stanowi główną treść ich życia. Małpy wędrują i szukają. Pigmeje wędrują i szukają. Drzewo z pożywnymi orzechami. Młodzież sprawnie wdrapuje się na gałęzie i i trzęsie drzewem niczym Podlaszuk w sadzie wstrząsający jabłka. Na dole czeka cała rodzina, zbiera, gryzie, mlaska. Nie zostawia na później. Później nie istnieje. Później będzie inne drzewo, inne orzechy. Termity. Kawałek odłamanego kopca to całe minuty cierpliwego wydłubywania owadów. Czynność pochłaniająca, transowa wręcz, podobna naszemu łuskaniu słonecznikowych pestek. Myśliwy nie wybrzydza, zabija wszystko, co nawinie mu się pod rękę. Wąż, ptak, antylopa, żółw. Nie zabija na zapas. Dzisiaj jego rodzina jest głodna. Jutro znów pójdzie na polowanie. Po śmierci członka rodziny Pigmeje przykrywają go gałęziami i idą dalej. Reszty dokończy dżungla, padlinożercy i owady.
Dzikość to bliskość. To plątanina liści i chaszczy, to drzewa które zaczepiają się gałęziami, obrastają lianami, opierają się jedne na drugich. To oślizgły kształt, który owija się wokół naszej nogi gdy brodzimy przez rzekę. Komary, które piją naszą krew. Zapach kwiatów, uwięziony z zapachowych cząstkach. Przenikają przez śluzówkę naszego nosa, docierają do mózgu, zaczynają krążyć w krwi. To szałas Pigmejów, w którym śpi cała rodzina, głowa, nogi, ręce splecione niczym szczeniaki w wilczej norze. Plemię sczepione ze sobą w jeden organizm. Dzieci Pigmejów wołają „mamo” do każdej kobiety z plemienia. To wspólnota losu, radości i smutków, system zależności, bez którego jednostka zginie. To dłoń trzymająca maczetę, która wyrąbuje sobie ścieżkę w gęstwinie.
Dzikość to zabawa. Gdy goryle są najedzone, rozpoczynają niekończące się harce. Tarzają się, nieustannie zaczepiają, dotykają. To kolibo – zabawa pigmejskich kobiet. Jedna z kobiet kładzie się na ziemi, cała reszta przytula ją, głaszcze i śpiewa do ucha. To muzyka wody, gdy w taflę rzeki rytmicznie uderzają dłonie niczym w bęben. To tysiące dźwięków, które wydaje wszystko co żyje, zaznaczając swoje miejsce na ziemi, tu jestem, żyję. To krzyk noworodka i krzyk ptaka w gęstwinie. To transowe tańce przy wieczornym ognisku, gdy żołądki napełniły się ciepłą potrawką z gąsienic, wspólne okrzyki i nieustanny śmiech. Zabawa nie ma wieku. Młoda matka tańczy z noworodkiem na plecach. Dzieci, dorośli i starcy tak samo harcują, tak samo się śmieją. Muzyka jest wszędzie, nawet w pokrywkach do garnków i plastikowych kanistrach na benzynę.
Dzikość to improwizacja, brak sztywno określonych zasad, kierowanie się tu i teraz. Wszystkie chwyty są dozwolone, wszystkie drogi otwarte. Na bieżąco wykorzystuje każdą okazję, jak strumień szukający najłatwiejszej dostępnej drogi, by płynąć dalej siłą bezwładu. Nie traci energii na walkę z przeszkodami. Wśród Pigmejów nie ma wodza, króla, ani osoby, która rządzi. Decyzje zapadają kolektywnie, po długich dyskusjach ciągnących się niekiedy godzinami, by w końcu osiągnąć to, co nazywamy „konsensusem” – decyzje zapada kolektywnie przy zgodzie wszystkich członków grupy, niezależnie od płci i wieku. Równość i demokracja to wartości, które wcale nie zostały wynalezione w starożytnej Grecji ani współczesnej Europie.
Dzikość to rozmnażanie. Bez zbytnich kalkulacji. Kalkulacja to sprawa umysłu. Sprawą ciała jest pożądanie. Goryle w przerwach między jednym a drugim posiłkiem kopulują. Rozkosz pełnego brzucha przeplatają z rozkoszą seksu. Natura nie skąpi. Sieje szeroką ręką, ponad miarę, ponad stan. Ta hojność zadziwia. Miliony żołędzi, z których większość zgnije, tony zielska, które zeschnie jesienią, nie zebrane owoce, których nikt nie zje. Życie wybucha, pleni się, rodzi i mnoży. Im większa liczba potomstwa, tym większa szansa na przetrwanie. Po drodze i tak większość zginie.
Dzikość to cierpienie i umieranie. Człowiek stary i chory, który opóźnia marsz, stanowi zagrożenie dla przeżycia gromady. Dlatego starzy ludzie w desperacji pokazują, że jeszcze są sprawni i potrzebni. Gdy już nie dadzą rady dotrzymać kroku grupie, zostaną pozostawieni w lesie. Tak zapada wyrok śmierci. Zagłada jednostki czy zagłada grupy? Natura nie ma wątpliwości. Pigmeje żyją bardzo krótko. Jedna trzecia kobiet dożywa menopauzy w wieku 37 lat. Połowa pigmejskich dzieci nie dożyje dorosłości.
Natura nie jest dobra. Nie jest też zła. Jest „po prostu inna, niezrozumiała, nieopisywalna w języku waszych pragnień i obaw, transowa, niesamowita, a to znaczy – przerażająca. Zajęta sobą, swoim rytmem, swoim zupełnie nie-ludzkim rytuałem życia i śmierci oraz ich wiecznego koła. Bo ja Natura jestem rozkoszą namnażania się, która was zabija, mutowania się w nieskończoność i bez celu. Nie mam z tym żadnego problemu, nie dbam o siebie, nie domagam się poczucia sensu ani ocalenia. Śmierć i życie łączę w sobie tak, jak w głowie szaleńca splatają się ze sobą rozkosz płodzenia i rozkosz mordowania… Nie Matką Boską jestem zatem, lecz widmową i mściwą Hekate, mroczną Persefoną, szalonym Dinozosem” (fragment książki “Jezus Niechrystus” Piotr Augustyniak, wyd. Słowo/obraz terytoria, Kraków 2021).
Jak osiągnąć szczęście? Nam, ludziom bogatej Północy, sytej klasie średniej ,nie wystarcza już być. Chcemy być dobrze i szczęśliwie. Jak najlepiej i najwięcej. Jaki sens ma życie, w którym jest ból i cierpienie? Obsesja szczęścia bezlitośnie wyrzuca na margines tych, którzy poddają się jej bezwzględnemu dyktatowi. Gabinety psychoterapeutów wypełniają ludzie, którzy czują się przegrani lub wypaleni wieczną pogonią za coraz wyżej ustawioną poprzeczką. W internecie pełno filmików domorosłych coachów od kreowania życia i samorozwoju. Młoda psycholożka, ładna i zadbana, ucieleśnienie naszych wyobrażeń o sukcesie, uczy wygłodniałe szczęścia masy. „Nasz mózg nie wyewoluował do bycia szczęśliwym. Nasz mózg wyewoluował do tego, byśmy mogli przetrwać. Szczęście jest skutkiem ubocznym i zupełnie niekoniecznym” „ stwierdza bez ogródek.
Może zamiast standardowych życzeń zdrowia, szczęścia, pomyślności powinniśmy życzyć sobie byśmy kolejny rok po prostu przetrwali? Jeśli przeżyjemy, możemy uznać, że mieliśmy ogromne szczęście.
Ewa Zwierzyńska