14 października Sejm uchwalił specustawę o budowie muru na granicy z Białorusią, a prezydent ją podpisał. Mur ma mieć 180 km długości i kosztować 1,6 mld złotych. Będzie najdroższą tego typu konstrukcją w Europie. Czy budowa muru na granicy polsko-białoruskiej rozwiąże problem migracji? Czy można zadziałać inaczej – skuteczniej i taniej?
Litwa podobny mur już buduje, ale charakter granicy białorusko-litewskiej różni się od granicy białorusko-polskiej. Trudno je porównać, ponieważ mają inną specyfikę. Granica z Litwą jest dużo łatwiejsza do przejścia, przebiega w otwartych terenach rolniczych, pozbawiona jest naturalnych barier. Polska granica jest trudniejsza do sforsowania, w dużej części opiera się o naturalne bariery – puszcze, rzeki i tereny bagienne. Uchodźcy udowodnili, że potrafią przedostawać się przez tereny najtrudniejsze, jak Puszcza Białowieska, zabagnione okolice Siemianówki, czy rzeki – czyli przekraczać granicę w tych miejscach, gdzie zapora z powodów uwarunkowań terenowych stanąć nie może. Z tego powodu mur zaplanowano jedynie na 180 km, podczas gdy cała granica Polski z Białorusią liczy 418 km. To stawia pod dużym znakiem zapytania skuteczność tej zapory. W tej kalkulacji pomijana jest także granica polsko-ukraińska (53 5km), dotychczas mało wykorzystywana, lecz z niejasnymi perspektywami na przyszłość. Już dzisiaj słyszymy doniesienia o przekraczaniu zielonej granicy w Bieszczadach oraz przez Bug.
Rada Naukowa Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży 26.10.2021 r. wydała stanowisko, w którym zwraca uwagę na nieodwracalne skutki budowy zapory dla przyrody płółnocno-wschodniej Polski, w tym unikatowego systemu Puszczy Białowieskiej. „Taka bariera uniemożliwi przemieszczanie się, migracje oraz przepływ genów w populacjach rzadkich i chronionych gatunków, stanie się śmiertelną pułapką dla zwierząt próbujących ją sforsować i zagrożeniem dla przetrwania izolowanych populacji. Tym samym, wzniesienie zapory może doprowadzić do usunięcia transgranicznego obszaru Puszczy Białowieskiej z listy światowego dziedzictwa UNESCO” – piszą w oświadczeniu jego autorzy i apelują o zaniechanie budowy trwałej konstrukcji na granicy Polski lub rozważenie środków łagodzących jej negatywne oddziaływanie na zwierzęta. „Nawet najwyższe płoty nie rozwiążą kryzysu na granicy z Białorusią, natomiast staną się trwałą barierą dzielącą kraje, ludzi i dziką przyrodę” – podkreślają.
Czy zatem mur będzie skuteczny i wart włożonych w niego kosztów? Zapewne skuteczny będzie, ale jedynie doraźnie i w ograniczonym zakresie. Zapewne część ludzi uda się zatrzymać, część uda się spowolnić. Doświadczenie pokazuje, że ludzie odpychani od polskiej granicy próbują ponownie, aż do skutku. Desperacja uchodźców jest ogromna i jak dotychczas nie zniechęciły ich ani trudności, ani mróz, ani nawet ofiary śmiertelne. Czy istnieje mur, którego nie da się sforsować? Obrazki z Kuźnicy Białostockiej 8 listopada ukazały całkowite zniszczenie ogrodzenia z concentriny w przeciągu zaledwie kilku godzin. Nie ma ogrodzenia, którego nie dałoby się zniszczyć. Zależy to jedynie od liczby osób po drugiej stronie. Klucz do rozwiązania problemu migracji leży po stronie Łukaszenki i Kremla. Dopóki nie zaprzestanie on organizowania lotów z Bliskiego Wschodu, dopóty granica nie będzie spokojna. I raczej nie zrobi tego pod wpływem muru, a sankcji gospodarczych i politycznych oraz nacisków społeczności międzynarodowej. Proceder będzie kontynuowany dopóty, dopóki będzie mu się to opłacać. Będąc państwem granicznym UE pozostaniemy na szlaku migracyjnym raczej przez wiele lat, dołączając do grona takich państwa jak Włochy, Grecja czy Hiszpania.
Na boku pozostawiam rozważania nad ogromnym kosztem tej inwestycji za tę kwotę można by utrzymać wszystkie ośrodki uchodźców w Polsce przez 20 lat, czy wypracować system radzenia sobie z migracją, podobnie jak uczyniły to Niemcy gdyż na problem chciałabym spojrzeć z szerszej perspektywy. Nastał czas wielkiej migracji ludów. Nie powstrzymamy tego, tak jak nie powstrzymamy fali oceanu. Główną przyczyną migracji będzie ocieplenie klimatu, a za nim głód, wojny, bieda. Ludzie zawsze będą uciekać od głodu i wojny. Dlatego lepiej pogodzić się z tym, i jak najszybciej rozpocząć przygotowania, aby nadchodzące uderzenie nie znokautowało nas, lecz by było dobrze zamortyzowane. Świat się zmienia. Już nigdy nie będzie jak było. Nie zatrzymamy starego żadnym murem, żadnymi karabinami. Po prostu uchodźców będzie u nas coraz więcej, i trzeba wypracować procedury, by kryzysem nauczyć się zarządzać, a nie udawać, że go nie będzie.
Już teraz co roku z powodu zmiany klimatu migruje około 20 mln ludzi rocznie. Wg szacunków ONZ przy obecnym tempie wzrostu temperatury czekają nas globalne migracje na poziomie ponad 2 miliardów ludzi. Za ocieplenie klimatu odpowiedzialna jest rewolucja przemysłowa i bogata Północ, bogacąca się kosztem biednego Południa i przyrody. Raport The Transnational Institute o uchodźcach klimatycznych donosi, iż państwa które odpowiadają za zmianę klimatu na Ziemi, wydają więcej (niektóre kilkunastokrotnie więcej) na uzbrajanie swoich granic, by zatrzymać migrantów, niż dokładają do budżetu klimatycznego, który ma wspierać uboższe kraje, dotknięte kryzysem klimatycznym.
Przyczyną tego mają być w ocenie prof. Moniki Mazurek z Wydziału nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego – oprócz niechęci do zmian i lęku przed obcym – trudności w zmianie myślenia i mentalności, które zabierają ok. dwa- trzy pokolenia. Na to nie mamy czasu. Stąd pojawiają się mury. A zmiany są nieuniknione. Gatunki, które są w stanie przystosować się elastycznie do zmieniających się wymogów środowiska, żyją i trwają. Te, które są zbyt sztywne, niepodatne na zmianę – wypadają z ewolucyjnego łańcucha. Stają się gatunkami wymarłymi. Czy Świat Północy odpowie biednemu Południu budową murów, po zburzeniu których czeka go anihilacja, czy zdecyduje się na akceptację i asymilację i przetrwa, choć w zmienionej formie?
Ewa Zwierzyńska