Pracując w Białowieskim Parku Narodowym bez mała pół wieku (w latach 1972-2018), miałem nieograniczoną możliwość nawiązywania kontaktów z turystami, którzy odwiedzali Puszczę Białowieską. Wśród nich spotykałem osoby, które niegdyś mieszkały i pracowały w tym regionie. Różne zawieruchy dziejowe rozrzuciły ich po kraju, a nierzadko też i świecie. Zwiedzając swoją dawną miejscowość chętnie wracali wspomnieniami do minionych lat, zdarzeń, ludzi. Częściej jednak byli to potomkowie dawnych mieszkańców Białowieży, szukający śladów pobytu swych przodków. Każdy kontakt z tymi ludźmi wykorzystywałem do pogłębienia swojej wiedzy o historii moich rodzinnych stron. Tą drogą uzyskałem mnóstwo danych, o których wcześniej mogłem tylko pomarzyć. Chętnie też dzieliłem się z moimi rozmówcami informacjami, które udało mi się pozyskać z różnych źródeł, a które ich interesowały. Wypowiedzi moich rozmówców skrzętnie notowałem, później wykorzystywałem je w swoich publikacjach.
W 1998 roku miałem przyjemność poznać emerytowanego leśniczego Ryszarda Kubinkiewicza z Małomic w Zielonogórskiem.
Pan Ryszard urodził się 11 marca 1926 roku w Lebiedziewie – obecnym agromiasteczku na Białorusi w obwodzie mińskim, w rejonie mołodeckim. W początkach lat trzydziestych przyjechał wraz z rodzicami, Janem i Nadzieją, z Brześcia do Białowieży. Ojciec znalazł zatrudnienie w białowieskiej Dyrekcji Lasów Państwowych. Początkowo rodzina Kubinkiewiczów mieszkała w wynajętym prywatnym mieszkaniu na Stoczku, następnie w Parku Dyrekcyjnym.
Szkołę powszechną Ryszard ukończył w Białowieży. Po szóstej klasie zdał egzamin do gimnazjum w Brześciu. Niestety, wybuch II wojny światowej we wrześniu 1939 roku zatrzymał go na miejscu. Tereny te zajął Związek Radziecki. Ryszard kontynuował naukę w szkole, którą Rosjanie otworzyli w budynku przedwojennej bursy, znajdującej się w Parku Dyrekcyjnym. Gdy w czerwcu 1941 roku przyszli Niemcy, rozpoczęły się wywózki na przymusowe roboty. Bursa została przeznaczona na koszary wojskowe. Ojciec Ryszarda i dwóch innych pracowników DLP podjęło pracę w charakterze palaczy w kotłowni. Do tej pracy zaangażowano także młodego Kubinkiewicza, który w ten sposób uniknął wywózki do Niemiec.
„Drewno opałowe początkowo przygotowywali Żydzi – wspominał leśniczy – a jak ich zabrakło, to jeńcy radzieccy. Niemcy z pasją niszczyli resztki polskości i wprowadzali niesłychany terror. Biblioteka „Rodziny Leśnika”, która pozostawała w Parku Dyrekcyjnym, Rosjanom jakoś nie przeszkadzała, Niemcy zaś wywlekli cały zbiór biblioteczny przed budynek i podpalili. Gdy podszedłem do płonącego stosu, nikogo w pobliżu nie było. Zacząłem wyciągać te książki, które jeszcze nie zajęły się ogniem. Dwie włożyłem za pazuchę, resztę układałem na ręce. Nagle pojawił się Niemiec i kazał mi wrzucić wszystko z powrotem do ognia. Tak też uczyniłem. Dostałem przy okazji w twarz oraz solidnego kopniaka, a na okrzyk „raus!” wziąłem nogi za pas”.
Całą wojenną zawieruchę Ryszard Kubinkiewicz spędził w Białowieży. Był świadkiem wielu wydarzeń. A tak wspomina wyzwolenie spod okupacji: „Wypędzenie Niemców z Białowieży nie było łatwe. Natarcie wojsk radzieckich postępowało od strony Browska, czyli od północnego wschodu. Okupanci wysłali naprzeciw ich dwa czołgi. Jeden został trafiony na Drodze Browskiej, niedaleko miejsca kaźni i grobów pomordowanych w czasie tej wojny. Drugi czołg odstępując, mocno ostrzeliwał pozycje nieprzyjaciela.
Co dotyczy spalenia dawnego pałacu carskiego, to uważam, że był on do uratowania. Własowcy (w rzeczywistości byli to żołnierze z oddziału węgierskiego kolaborującego z Niemcami – dop. P.B.) pod dowództwem niemieckim wzniecili na odchodnym ogień w suterenie. Długo nie wychodził on na zewnątrz, ja zaś sam nie byłem go w stanie ugasić, nie mając znikąd pomocy”.
Po wojnie Ryszard Kubinkiewicz był słuchaczem kursów leśnych, które dały podwaliny pod przyszłe Technikum Leśne, funkcjonujące do obecnych czasów. „Kursy odbywały się w budynku dawnej stajni carskiej w Parku Pałacowym – wspominał leśniczy – zachowało się u mnie zdjęcie grupy kursantów, wykonane w maju 1946 roku na schodach przedwojennego kasyna PWL. Pamiętam, że na pierwszym kursie wykładał znany jeszcze sprzed wojny naukowiec i dyrektor Parku dr Jan Jerzy Karpiński. Kursanci po złożeniu egzaminu byli rozdysponowywani przez Ministerstwo Leśnictwa po Okręgach”.
Pracę w Nadleśnictwie Białowieża Kubinkiewicz rozpoczął oficjalnie 1 marca 1945 roku. Początkowo jako praktykant, później leśniczy. Pracował do 16 lipca 1948 roku. W tym czasie uczestniczył m.in. w wycinaniu pasa granicznego. Wspominał:
„Pas graniczny był wytyczony w terenie jesienią 1944 roku za pomocą niedużych kopczyków i kołków. Polska ekipa składała się ze mnie i dwóch gajowych. Jeden z gajowych nazywał się Antoni Dąbek, nazwisko drugiego, starszego, wyleciało mi z pamięci. Wiem tylko, że mieszkał on niedaleko nadleśnictwa. Równolegle z nami, po drugiej stronie, pracowała grupa radziecka. Wykonywała to samo, co i my. Początkowo zatrudniano miejscowych, ale gdy rozpoczęły się ucieczki na naszą stronę, zastąpiono ich Azjatami, którzy nie znali języka rosyjskiego. Azjaci strzegli też samej granicy, będąc bardzo gęsto rozstawieni. Ścianę wyrębu zaznaczaliśmy za pomocą taśmy i tyczek. Za nami szli drwale, którzy wycinali drzewa i odcinali gałęzie. Cenniejsze sztuki budulca iglastego ściągaliśmy przy użyciu koni nabywców, którzy wykupili ten materiał w nadleśnictwie. Pozostałe drewno ściągaliśmy na obrzeże pasa, gdzie czekało ono na dalszy przerób. Moja ekipa pracowała na odcinku od rzeczki Narewki do Drogi Browskiej, tzn. do rezerwatu. Pamiętam wypadek zastrzelenia łosia przechodzącego przez granicę. Odcięto mu łeb z porożem i przekazano do Instytutu Badawczego Leśnictwa, kierowanego przez wspomnianego już przeze mnie dra Karpińskiego. Obsada Nadleśnictwa Białowieża w tamtym czasie, jak sobie przypominam, była następująca: nadleśniczy Dionizy Przykucki, zastępca nadleśniczego Stefan Ryczanowski, leśniczym Leśnictwa Białowieża byłem ja, zaś od strony Hajnówki (chyba Leśnictwo Batorówka) – Kazimierz Jakimowicz”.
Po wyjeździe z Białowieży Ryszard Kubinkiewicz zrobił zaocznie maturę i ukończył technikum. Przez 26 lat pracował jako leśniczy w Okręgu Zielona Góra. Po ostatnim wypadku samochodowym (miał ich w sumie cztery) zakończył pracę zawodową. Będąc na emeryturze, mieszkał z rodziną we własnym domu w niedużym mieście Małomice (woj. lubuskie), położonym na skraju Borów Dolnośląskich.
W styczniu 1999 roku pan Ryszard, za moim pośrednictwem, przekazał na wystawę w Ośrodku Edukacji Leśnej „Jagiellońskie” Nadleśnictwa Białowieża dwie uratowane przez siebie książki z biblioteki „Rodziny Leśnika” – te, które niegdyś ukrył za pazuchą. Są one opatrzone stemplami tej biblioteki.
Ryszard Kubinkiewicz zmarł 30 października 1999 roku w wieku 73 lat w szpitalu w Szprotawie. Przyczyną śmierci był wypadek, do którego doszło dzień wcześniej w jego domu (leśniczy spadł ze schodów do piwnicy). Został pochowany na cmentarzu w Małomicach. Z tego co wiem, miał brata, który mieszkał w Szczecinie.
Żona Ryszarda Kubinkiewicza, Emilia, odwiedziła Białowieżę raz jeszcze, już po śmierci męża – 27 sierpnia 2001 roku. W tej sentymentalnej podróży towarzyszyła jej rodzina Wolskich z Wrocławia.
Piotr Bajko