W 2019 roku, dokładnie 16 listopada, jedno z wydań magazynu „Superwizjer” w TVN poświęcone było sylwetce Olgierda Ł., gangstera z Trójmiasta. Wkrótce trafił do pudła, bo „przechodził” w śledztwie dotyczącym głośnych podpaleń na terenie całego kraju przez, jak twierdziła prokuratura, agentów rosyjskiego wywiadu.
42-letni wówczas Olgierd L., ksywka „Olo” (lub „Oli”, jak kto woli), którego sława wyszła daleko poza opłotki Trójmiasta, nie świętował 11 listopada 2019 roku w stolicy. Chyba wyczuł, że nie będzie tam tak jak przed laty, kiedy płonęły wozy transmisyjne TVN, więc wybrał się w tym czasie na Podlasie.
„Olo” tak relacjonował dla znajomych na Facebooku to przeżycie, okraszając je dodatkowo fotkami tatarskich potraw i widoczków:
Mój 11 listopada to wycieczka na Podlasie unikalny mikro klimat przygranicznych wiosek Polacy Tatarzy Białorusini lub jak chcą niektórzy z nich po prostu Rusini i Polacy cerkwie kościoły i meczety pomniki pisane cyrylicą. Ludzie w tych wsiach są po prostu inni a uparci i zawzięci co niektórzy że w p…u nie da rady tego normalnie zrozumieć. (…) No klimat nie do powtórzenia nigdzie indziej. Tatarska wieś w Kruszynianach i restauracja Jurta polecam muzeum polskich Tatarów i pokazany ich wkład w walkę o Polskę. Jeśli ktoś myśli że muzułmańska kuchnia to przeważnie kebab falafel i humus to się bardzo myli. Pomnik powstańca styczniowego z napisani po polsku i litewsku, łosie, żubry, wilki po prostu Podlasie. (Pisownia oryginalna z niewielką tylko korektą dla jasności wywodu. I druga uwaga: napis na pomniku Kastusia Kalinowskiego jest po białorusku – dop. AP).

Fot. Jerzy Chmielewski
Ale sielanka musiała się szybko skończyć, bo pięć dni później TVN w sobotni wieczór wyemitował reportaż „Naziol, kibol, bandyta”.
„Olo”, który wcześniej dostał pytania od red. Kittela i wspierającej go w tropieniu rodzimych faszystów red. Anny Sobolewskiej, tej od reportażu z „urodzin Hitlera” na Śląsku, ale je zignorował, postanowił na nie odpowiedzieć w mediach społecznościowych. Posłużył się przy tym sprytnym zabiegiem erystycznym i, zamiast oczekiwanych odpowiedzi, zaserwował podchwytliwe pytania ad personam.
Przykłady. Kittel z Sobolewską pytają np: „Jaki jest pański stosunek do przestępstw za które został pan skazany przez sąd?”, „Czy utrzymuje pan kontakty z osobami popełniającymi w przeszłości lub obecnie przestępstwa związane z sutenerstwem, przeciwko życiu i zdrowiu, z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii lub związane z działalnością zorganizowanych grup przestępczych?”, „Czy utrzymuje pan relacje ze środowiskiem nacjonalistycznym lub neonazistowskim? Czy poglądy neonazistowskie są panu bliskie? Czy przebywając w areszcie dysponował pan literaturą o treści nazistowskiej?”.
Na to Olgierd L. się odwija: „Czy to prawda, że jest Pan agentem byłego wywiadu WSI lub innych służb?”. Albo: „Czy jest Pan komunistą czy anarchokomunistą?”.
I jako polski patriota nie ma też wątpliwości, że Kittel ze swoim pracodawcą brali udział w brudnej grze przeciwko ukochanej przecież przez wszystkich gangusów IV RP: „Czemu wyemitował Pan materiał z >>urodzin Hitlera<< po tak długim czasie od jego realizacji?” i „Dlaczego wyżej wymieniony materiał wyemitowała Pana stacja w momencie, gdy Polska na arenie światowej była niesłusznie oskarżana o antysemityzm i udział w holokauście?”.
Na koniec swoich „odpowiedzi”, bohater „Superwizjera” TVN posłużył się podziwu godną autoironią: „W załączeniu przesyłam Panu komplet wafelków aby mógł sobie Pan ułożyć z nich taką swastykę, jaka będzie Panu do mnie pasować!”.
– Ostatnio, co słyszałem, a co potwierdził raport i tamten film Kittela, to jego międzynarodowa kariera w sutenerce – opowiada osoba, która miała okazję poznać Olgierda L. w latach 90. ubiegłego wieku. – Nieobliczalny, agresywny typ. Były obawy, że być może współpracuje z policją. Bez tego raczej by spędził całe życie za kratami. Jako małolat miał już jeździć po dzielni (dzielnica – dop. AP) z maczetą.
Znajomi policjanci pokazali mi fotki „Olego”, których nie udostępniał na Facebooku. Na jednej z nich jest w rynsztunku członka motocyklowego gangu z charakterystycznym niemieckim hełmem na głowie. Były funkcjonariusz CBŚP: – Zamykałem jego kumpli. A potem jeden z nich zlecił pocięcie opon w moim samochodzie.
Ciekawe, czemu delegatura ABW w Białymstoku nie przyjrzała się wtedy wycieczce „Ola” na Podlasie? A może się przyjrzała? Tacy „patrioci” nie przemierzają naszej ukochanej ojczyzny tylko dla rekreacji. Być może Olgierd L., odpoczywając w Kruszynianach od trudów wyuczonego na dzielni fachu, testował jednak wzrokiem – jak to zawodowiec – stan urody autochtonek.
Arkadiusz Panasiuk
- Tekst ten publikuję w zastępstwie oczywistego jakby się wydawało felietonu o 8 marca w Hajnówce. Bo jako lojalna 1/15 Rady Miasta Hajnówka postanowiłem konsekwentnie ów Dzień Kobiet zignorować. Jednocześnie uprzejmie informuję, że wszelkie skojarzenia, aluzje i podobieństwa do historii z Gdańska byłyby w tym kontekście zbyt daleko idące, złośliwe i powodowane osobistym resentymentem. Ale przecież innym takiego myślenia zabronić nie mogę.